29 września 2005 otrzymałem kolejny email od  Xiumina,

 

byłego dwukrotnego uczestnika naszych kursów w Olsztynie, wykształconego w Australii u najlepszych angielskich pedagogów chińskiego pianisty z Singapuru, który w wieku dwunastu lat z powodzeniem publicznie wykonywał Chaconne Bacha-Busoniego, a mając parę lat więcej z niemniejszym powodzeniem grywał oba zeszyty Wariacji Brahmsa nt Paganiniego – pianisty, który wszystko co gra, z transkrypcjami Horowitza i Pletniowa włącznie oraz z Sonatami Mozarta w opracowaniu Griega na 2 fortepiany (gdy chodzi o tzw. drugi fortepian, to też oczywiście realizuje to z pamięci) – gra tak, że "zapiera dech"...!

 

Oto tłumaczenie tekstu Jego maila (oryginał cytuję na końcu strony):

 

 

Cześć Stefan!

Ostatnio znów czytałem Twoje
strony internetowe. [Właśnie przy tej okazji] Odkryłem główny błąd w moim podejściu do gry na fortepianie -- to brak wystarczająco poważnego zwracanie uwagi na aktywne "słyszenie" dźwięków. To bardzo istotne gdy chodzi o znajdowanie piękna "dźwięku bazowego".

 

Strefa w głębokości klawiatury determinuje  Strefę w jakości "dźwięku bazowego". Dotarcie do strefy zbyt płytkiej powoduje powstanie zbyt słabego brzmienia; dotarcie do zbyt głębokiej powoduje powstanie dźwięku brutalnego.

 

Jak mam wiedzieć, że dźwięk który wydobywam, powstaje poza Strefą?

 

Przez aktywne "słyszenie", które działa jako "detektor jakości"; coś jak "kontrola jakości" w fabryce.

 

To oznacza, że nie tylko powinieniem:

 

1. Odnaleźć i dotknąć Strefę w klawiszach, ale również

2. Aktywnie "słyszeć" brzmienie i ocenić je biorąc pod uwagę:

 

a. Czy dźwięk znajduje się w Strefie "bazowo pięknego brzmienia"?
b. Czy uzyskany dźwięk odpowiada jakości " brzmienia wyobrażonego", które wykreowałem w wyobraźni?

 

Ta procedura [kontroli] powinna być stale aktywna gdy gram [cokolwiek] na fortepianie.

 

Stwierdzam, że mój problem polega na tym, iż często jestem zbyt zależny od emocji i zbyt mało uwagi przykładam do przysłuchiwania sie brzmieniu. Wczoraj próbowałem zastosować tę nową zasadę [w praktyce] i stwierdziłem, że moja gra stała się łatwiejsza, bardziej naturalna i skuteczna oraz, że brzmienie stało się bardziej doskonałe.

 

To było tak, jak bym filtrował wydobywane przez siebie dźwięki przez aktywne "słuchanie ich" i korygował funkcjonowanie moich palców i rąk tak, by każdy dźwięk był formowany "w Strefie". Nowy sposób [kontroli brzmienia] powinien być stale stosowany [w przyszłości] i słyszenie powinno stawać się [dzięki temu] coraz lepsze...

 

Wszystko wyżej powiedziane odnosi się być może tylko do "zewnętrznych" aspektów brzmienia. Z drugiej strony "wewnętrzne" aspekty brzmienia muszą być "zrealizowane" przez wyobraźnię i emocje pianisty, które mogę ogólnie określić jako "duszę"; one [emocje i wyobrażenia] muszą swobodnie "płynąć" wewnątrz Strefy.

 

Spotykamy zbyt wielu pianistów grających w ogóle "bez duszy"...; każdy musi odkryć swą "duszę" dla siebie i być gotowy spożytkować jej aktywność do ożywienia dźwięków.

 

Jak aktualnie sądzę, "bazowo piękny dżwięk" ma składac się z [być konstruowany z uwzględnieniem] obu tych aspektów - wewnętrznego i zewnętrznego. W każdym wypadku, tym niemniej, dźwięki muszą być formowane w racjonalnie akceptowalne i zrozumiałe struktury.

 

Ostatecznie [w związku z tym wszystkim] zrozumiałem, jak było możliwe wydobywanie przez Ciebie tak niesłychanie pięknego brzmienia z doprawdy bardzo lichego pianina w sali 20 w Olsztynie: to było możliwe dzięki wyrafinowanemu sposobowi słyszenia i sytuowania gry w strefie.

 

Właśnie wypożyczyłem z biblioteki mego uniwersytu książkę Eidelgingera -- Chopin, Pianist and Teacher as seen by his pupils. Spoko!

    

     - Xiumin

 

 

Możecie zapytać: w jakim celu publikuję tekst tego maila...?

 

- ależ to oczywiste, to reklama! Ale oprócz tego...

            

- to  dowód, że DOPRAWDY nie jest łatwo znaleźć dla siebie TAKI sposób pracy nad techniką, który gwarantowałby 100-procentowe, błyskawiczne i NIEODWRACALNIE pozytywne zmiany w systemie, który POPRZEDNIO był - niekiedy w pocie, znoju, bólu i NAJZUPEŁNIEJ niepotrzebnym trudzie - wypracowywany przez LATA...!

 

Chcę wszystkim tym, którzy SIĘ SPIESZĄ, wskazać przykład Xiumina, który doprawdy SPIESZYŁ się zrozumieć na czym polega wielkość chopinowskiej Metody i podjął trudy dwukrotnej podróży do Polski - Ojczyzny Chopina oraz mimo, że od wielu już lat gra doprawdy wspaniale, pragnie on UMIEĆ WIĘCEJ i od kilku dobrych lat współpracuje z autorem tych stron, starając się w możliwie pełny sposób (systematyczna wymiana nagrań & maili) poznać, NA CZYM polega różnica między PROFESJONALNIE dobrym a profesjonalnie JESZCZE LEPSZYM sposobem próbowania "jak-by-tu" uruchomić owe wszystkie, tak niezwykle CENNE mechanizmy wspomagające grę na fortepianie...

 

Powodzenia, wytrwałości i odwagi Życzę!

 

  S. K.

 

PS Wprowadziłem do tekstu Xiumina kilka linków, które nie zmieniając sensu jego wypowiedzi, dają szansę wzbogacenia wiedzy Czytelnika tej strony o informacje, do których - w moim przekonaniu - odwołuje się Autor listu.

 

PPS A oto link do tekstu krótkiego artykułu, który nadesłał kilka dni później (na razie tylko wersja oryginalna).

 

 

 

 

A tu – oryginalny tekst przesłany przez Xiumina:

 

Hello Stefan!

Recently I've been reading your web site again. I just found out a
major flaw in my principles of piano playing -- there's no emphasis on
active "hearing" of the sounds. This is very important when I try to
find the "basic beautiful sound".

The Zone of the depths of the key levels relate to the Zone of the
"basic beautiful sound". Too less will result in a sound being too
weak; too more will result in a harsh sound. How do I know whether the
sounds I create from the piano is within the Zone? By active
"hearing", which is like a "quality detector". Something like "quality
control" in a factory producing products. So I not only have to:

1. find and touch the Zone in the keys, but also

2. actively "hear" the sounds and judge for myself:
a. Is the sound within the Zone of the "basic beautiful sound"?
b. Is the sound comparable to the "anticipative inner sound" that I
have in the mind?

This process should be continuous and active when I play anything on the piano.

I realized my problem is, I often depend too much on my own emotions,
and care too less about "hearing" the sounds themselves. Yesterday I
tried this new principle, and I find that my playing becomes more easy
and natural and efficient, and all the sounds become more beautiful.
It's like I'm always filtering my own sounds by actively "hearing"
them and adjusting my fingers and hands, so that every sound is within
the Zone. A new kind of concentration has to be cultivated, and the
hearing has to be refined again and again...

All the above-mentioned relate to perhaps only the "external" aspect
of the sound. On the other hand, the "internal" aspect of the sound
should be "fulfilled" by the pianist's emotions and imagination, which
I'll collectively term as his/her "soul" and should flow freely inside
the Zone. There're too many pianists who play with no "soul" at
all...; one must discover his "soul" for himself/herself, and be able to
"activate" it and channel it freely into the sounds.

As I think now, the "basic beautiful sound" can just comprise of these
external and internal aspects. However, the sounds must be shaped into
a coherent and convincing structure.

I finally understand how you could create such unheard-of beautiful
sounds from the very bad piano in Sala [room] 20 (?) in Olsztyn, by using
your very refined and sensitive hearing, and adjusting yourself
towards the Zone.

I just borrowed this book from my university library -- Chopin :
Pianist and Teacher as seen by his pupils by Eigeldinger. Spoko [in the Polish students' slang: be assured, it's OK]!


Xiumin

 

\

 

 

Aktualizacja Strony: 2005-09-29