B. ma ewidentnie poważny kłopot... Motto: Wyobraźnia jest ważniejsza od wiedzy. Albert Einstein - i napisała... Mail 1 Mail 1 Witam! Bardzo prosze o pomoc. Do usłyszenia, Hello B.! Twój mail natychmiast postawił mnie w
"stan gotowości bojowej"... - CZŁOWIEK CIERPI...! Nie zwlekam ani
chwili i przynajmniej na pytanie w związku z Etiudą Czernego odpowiadam
natychmiast (dawniejsze maile i pytania muszą jeszcze trochę poczekać). Nie
pamiętam dokładnie, a i nut tu nie mam przy sobie, ale chyba to Etiuda a moll...?
Czy tak? W każdym razie - jakakolwiek by ona nie
była - problem jest jasny: - jak ręka boli, to znaczy, że spięta, a
to z kolei znaczy, że mięśnie są przykurczone. Naważniejszy z nich, a
zwłaszcza NAJGROŹNIEJSZY - to mięsień kciuka: jest wielokrotnie większy od
innych i jak ON "się zepnie", to koniec z wygodą w graniu. - jak mięśnie przykurczone, to znaczy, że
NIE MA SZANS na korzystanie z ciężaru ręki, a już szczególnie - z
DOBRODZIEJSTWA ciężaru poszczególnych palców z osobna. Co masz w tej sytuacji zrobić? - ZAWIEŚ (na początek) CAŁY CIĘŻAR
swobodnej ręki na pierwszym i piątym palcu (oktawa, od której zaczyna
się figuracja, te 6 strrrasznych taktów, o których wspominasz w liście) i
sprawdź kilka razy, CZY ISTOTNIE cała ręka jest swobodna aż do bezwładu (na
POCZĄTEK jedynie!!!); sprawdź czy przegub autentycznie jest w skrajnym dolnym
położeniu i LUŹNY...! - unieś palce 2, 3, 4 na tyle w górę, na
ile możesz - BYLE nie dopuścić do jakiegoś NIEPRZYJEMNEGO naprężenia. Jak
mówi Neuhaus - niech te palce "patrzą w gorę". - no, i teraz musisz UWOLNIĆ RĘKĘ z
poczucia bycia ciężką. "Odpuść" więc jej ciężar ile tylko
zdołasz, wykorzystaj do tego celu bark (ramię) i "podciągnij"
zbędny w danej sytuacji ciężar ręki w górę AŻ do stanu WEWNĄTRZ ręki, który
można by określić jako stan BYCIA PUSTYM - niech ręka zacznie się zachowywać
jak "pusta, ale i ELASTYCZNA, giętka rura", przez którą ENERGIA
może przelatywać jak neutrina w akceleratorze... Medycznie się to nazywa odciążenie. - pamiętajmy, że - jak to bardzo ładnie
powiedział Claudio Arrau: każde nadmierne (NIEUZASADNIONE
potrzebami muzyki) napięcie w dowolnej części ręki BLOKUJE możliwość KONTAKTU
z naszą podświadomością i powoduje, że gramy tak jak nam POZWALAJĄ skute
kajdanami mięśni ręcę, a nie tak, jak dyktowała by nam nasza WYOBRAŹNIA... - teraz czas na elementy WIRTUALNE:
wyobraź sobie, że gdy palce będą swobodnie spadały na kolejne klawisze -
energia wydobywanego dźwięku TYM NIEMNIEJ niech będzie kierowana w tę stronę,
w którą kieruje się melodia, a więc w lewo lub w prawo i - dodatkowo -
OBSERWUJ, prowadź słuchem wewnętrzny ruch dźwięku tak, jakbyś prowadziła
wzrokiem startujacy samolot (patrząc na niego z wystarczająco daleka), a więc
niech ten ruch wewnątrz dźwięku odbywa się SPOKOJNIE i płynnie. Podobnie
niech też następuje przechodzenie z dźwięku na dźwięk - czyli fizycznie:
przepływ ciężaru ręki z palca na palec PRZY aktywnym jednak udziale lekkiego
przyspieszenia ruchu palców spadających na klawisze. Jak Godowski powiedział: podstawą wygodnej
techniki gry jest umiejętność wykorzystania swobodnego spadku masy
ruchomej - nic, tylko próbować, wyciągać wnioski i znów próbować. - mimo, iż ręka będzie niejako
"uwięziona" z powodu kciuka, pozwól jej (smyczek!) bodaj
trochę "prowadzić" jak najswobodniej OPADAJĄCE palce. Głównym celem
ruchu "smyczka" jest ODCIĄŻENIE palców, które w żadnym wypadku
NIE POWINNY - jak chce niedobra tradycja - z jednej strony walić w klawisze,
a z drugiej dodatkowo - być DOCIĄŻANE przez rękę, zaś z trzeciej jeszcze -
być trzymane na jeszcze jednej uwięzi porzez nieruchomą jak skała rękę... To
jest katorga, którą aktualnie przeżywasz. - kieruj więc energię dźwięku stale ku
górze i w żadnym wypadku "nie dobijaj" klawiszów do dna. Na
początek graj raczej piano i staraj się myślą obejmować jak najszersze
grupy dźwięków, tak - by coraz wiecej dźwięków było granych niejako "na
jeden smyczek". - stale badaj napięcie mięśni, a zwłaszcza
- mięśnia kciuka. I stale PROWADŹ, myśl to granie jako melodię leggiero. Zwróć
jak najwięcej uwagi na to co w tym czasie robi ręka prawa - uwypukl jej
znaczenie, z figuracji w lewej czyniąc tło. - pamiętaj też, że napięcia rąk mają
niebezpieczną właściwość PRZENOSZENIA SIĘ - z jednej ręki na drugą. Nie gnieć
więc prawą ręką klawiatury, by lewa nie zaczęła machinalnie robić tego
samego! I odwrotnie...! I w ogole - niegnieć, nie wal, nie bij...! Ale też
nie głaskaj, nie ciągnij do siebie klawiatury i w ogóle RÓB (fizycznie) jak
najmniej. Tylko to, coostatecznie niezbędne. - to co
napisałem w odniesieniu do lewej ręki - stosuj też i do prawej. Uwagi końcowe: - NIC się nie może jednak udać O ILE nie
będziesz szukać takiej dynamiki (spróbuj przebrnąć przez ten tekst) dźwięku ćwiczebnego - na początek, a potem zwyczajnie -
każdego jaki zagrasz, która z jednej strony byłaby dla Ciebie akceptowalna
jako artystycznie ODPOWIEDNIA, tzn - pasowałaby do Twego wyobrażenia o
charakterze konkretnego utworu i konkretnego miejsca w tym utworze, zaś z
drugiej - dawałaby Ci także czysto fizyczną satysfakcję jako rzecz MIŁA dla
ręki. Zobaczysz za jakiś czas, jak gra na fortepianie może być fizycznie,
SENSUALNIE (zmysłowo) przyjemna. - musisz zdecydowanie przenieść punkt
ciężkości Twoich zainteresowań z bolących rąk na wartości estetyczne i
artystyczne (ocena wartości w odbiorze i tworzeniu); dopiero wówczas
odnajdziesz właściwą drogę ku wygodnej technicznie grze - bolące ręce
odbierają Ci szansę dostrzeżenia dobrych rozwiązań. Znajdziesz je z pewnością
gdy tylko zaczniesz FAKTYCZNIE, tj PRAKTYCZNIE, a nie tylko gdzieś-tam na
dnie duszy interesować się sprawami rzeczywiście dla muzyka-pianisty najważniejszymi. Daj znać jak najprędzej o tym - jak się
sprawiłaś. Jak coś niejasne - pisz zaraz! Odpowiem od ręki. Pozdrawiam i
życzę powodzenia. - sk PS Twojej uwadze polecam także tę stronę oraz w zasadzie i te wszystkie inne tutaj; każda z nich w sumie mówi O TYM
SAMYM, tylko innymi słowami i w inny sposób. Wiem, że strasznie trudno jest
przedrzeć się przez dżunglę własnej nieświadomości i niemożności - każdy z
nas musi to jednak przejść sam. GRATULUJĘ Ci tym niemniej wejścia na jedyną
dobrą drogę: niepokoju i ustawicznych poszukiwań. To MUSI prędzej czy później
przynieść pozytywne rezultaty: spokój i pewność, że wiesz Co i wiesz JAK masz
w graniu robić. Raz jeszcze - POWODZENIA! PPS W wywiadzie opublikowanym na stronach
TifC Prof.
Andrzej Jasiński mówi tak: "Najważniejszy jest rozwój kreatywności utalentowanego
ucznia. Proponuję mu więc - bądź aktywny, stawiaj sobie bez przerwy
pytania i znajduj na nie odpowiedzi. Nie licz na to, że profesor
cię wszystkiego nauczy. Łącz inteligencję z emocją, ciągle rób na własny
użytek drobne odkrycia, udoskonalające rzemiosło tak, aby służyło
wyrazowi." Zaraz potem nadszedł Mail 2 Po pierwsze chcę bardzo podziękować za tak
szybka odpowiedź. Chciałabym też zauważyć, że nie chodzi tu
raczej o jakieś walenie w Próbowałam dużo razy, czytałam maila po raz
kolejny, ale nic to nie
B. Hello! No, nie denerwuj się! Przez lata grałaś z mniejszymi
czy większymi spięciami, a teraz chciałabyś by zjawił się jakiś Kaszpirowski
i jednym dotknięciem swoich boskoterapeutycznych dłoni wybawił Cię z kłopotu.
Tak się nie da... Chcę Cię jednak zapewnić, że jeśli - jak piszesz -
"czuję zmęczenie reki, może nie aż w takim stopniu jak przedtem, ale
jednak", to i tak BARDZO wiele się DOBREGO dokonało. "Nie od razu
Kraków zbudowano..."! Problem z czwartym palcem doskwierał przed Tobą
tysiącom jeśli nie milionom grających na fortepianie (Schumann kazał sobie
nawet zoperować to ścięgno - bez żadnych pozytywnych skutków zresztą).
Problem zniknie dopiero wtedy gdy opanujesz CHĘTKĘ używania tego palca
NIEZGODNIE z jego możliwościami, a zwłaszcza - gdy nauczysz się bardziej
skutecznie operować dłonią i ręką w ogóle, jako urządzeniami WSPOMAGAJĄCYMI
pracę palców. Twoją aktualną sytuację w kwestii 4 palca porównałbym
do problemu malarza, który wprawdzie potrafi namalować nawet bardzo wiele
drzew z osobna, ale które jednak na obrazie wcale NIE PRZYPOMINAJĄ LASU... Problem z 4 czy jakimkolwiek innym z OSOBNA branym
palcem wynika, gdy nie czujemy ręki jako CAŁOŚCI - zawsze wówczas NADMIERNIE
obciążamy pracą poszczególne palce. Niektóre z nich (2, 3, 1, nawet 5)
potrafią wytrzymać więcej, ale ponieważ 4 jest najsłabszy - najczęściej to on
właśnie nie daje rady. Jaki mówi moja Teściowa: "gdzie krótko - tam się
rwie..." Piszesz:"Może mógłby mi Pan napisać jak mam grać
jakoś tak bardziej przykładowo..." Chodzi Ci pewnie o przykłady
ćwiczeń...? Sprobuję: - złóż palce prawej ręki w lekko skupioną
"pięść", jakbyś chciała zapukać do drzwi i spróbuj na klawiaturze zagrać
nią pięciopalcówkę BEZ RUCHU PALCÓW, kręcąc samą dłonią jak płytką - musi to
być wyraźny ruch skrętny i powinieneś do tego użyć całej ręki, przynajmniej
aż do łokcia włącznie. "Graj" od C do G i odwrotnie lub od D do A,
od F do C - bez znaczenia. Cel: nauczyc się operować
DŁONIĄ jako całością, zapomnieć o "drzewach", nauczyć się malowania
"lasu"... - tę samą pięciopalcówkę spróbuj zagrać dłonią z
normalnie ułożonymi palcami - korzystając z palców JAK NAJMNIEJ. Skręt ręki
niech zostanie! Pamiętaj, że klawiatura jest doskonale płaska i równa –
zaś ręka jest OWALNA,
półokrągła, NIEREGULARNA! Ręka nie może być prowadzona "równo, jak po
sznurku", równolegle do klawiatury: GWARANTUJE to tylko NIERÓWNOŚĆ
brzmienia, bo zarówno siła jak długość każdego palca jest inna i WYRÓWNANIE
ich jest kompletną utopią... Cel: sprawdzić, jakie jest
minimum pracy, jaką muszą wykonać Twoje palce, aby sprawnie zagrać tę
prościutką formułę. Spróbuj dojść do maksymalnego tempa, żeby było to niemal
błyskawiczne, lekkie, łatwe i MIŁE, quasi-glissando. - z kolei przejdź do gam
granych najpierw przez 1 do 2 oktaw. Dopiero potem można pójśc dalej.
Początkowo trochę wolniej, ale zaraz potem zwiększaj tempo. PAMIĘTAJ O ROLI
"SMYCZKA"! Co do grania akordów: nie wiem - jaka jest Twoja ręka?
Ile obejmujesz? Opisz mi to, a wrócimy do tematu. Wszystkie aspekty problemu
są jednak wszędzie takie same: nie gnieść, nie tłuc, wyprzedzać słuchem,
prowadzić dźwięk w wyobraźni, kierować go ku górze itp. CZAS zawsze ROZWIJA SIĘ, dźwięk trwa (rozwija się) w
Czasie - dlatego jego wyobrażenie nie może być STATYCZNE. Ruch dźwięku odbywa
się tylko w nas, w naszej wyobraźni, itd. (Czy zgodzisz się z
poglądem, że od tego - JAK i CO myślisz o sobie i innych, ZALEŻY całe Twoje
życie, cała Twoja przyszłość...? Dlaczego z dźwiękiem miałoby
być INACZEJ...?) Piszesz: "Jak mógłby we mnie Pan obudzić jakiegoś
geniusza to bardzo prosze!" Odpowiadam:
nawzajem...! Czekam pilnie! A po nim: Mail 3 Witam ponownie! Do zobaczenia, Witaj! Piszesz: "już na wstępie przepraszam, że tak Pana
zamęczam!" - Odpowiadam: ależ wcale, nie zamęczasz mnie! Po to tu
(w Internecie) jestem. Piszesz: "Jednak teraz już chyba wiem na czym
stoję..." - Komentuję: hmm, troszkę w to chyba wątpię... Piszesz: "całą godzinę spędziliśmy na rozluźnianiu
mojej ręki (o dziwo tylko jednej i to prawej! lewa jest jak najbardziej w
porządku.)" - Komentuję: a przecież ten nieszczęsny 4 palec,
którego ścięgno źle działa - jest właśnie w lewej ręce...? Więc co z tą lewą?
Ale sama myśl dobra: od początku podejrzewałem, że to usztywnianie prawej
POWODUJE problemy w lewej (zobacz moją odpowiedź na Twój 1 mail, na tej
stronie - nieco wyżej). Piszesz: "...dowiedziałem się co mi się dzieje.
Więc chodzi o mój przegub." - Komentuję: przegub najważniejszy... Masz rację! Piszesz: "jak naprawić to co zepsułam przez...??
Czy żeby ręka był luźna wystarczy - Odpowiadam: recepta na wszystkie TECHNICZNE problemy
– głównie - znajduje się w sferze świadomości CELU. Jeśli celem jest coś, co
nie jest związane z MUZYKĄ jako SZTUKĄ, czyli sposobem WYRAŻANIA się za
pośrednictwem dźwięku: rozwiązanie problemów TECHNICZNYCH po prostu NIE
ISTNIEJE. Perspektywą jest tylko- instrumentalna impotencja oraz/lub fizyczny
ból. Dopóki fortepian nie stanie się dla Ciebie tylko
INSTRUMENTEM do WYRAŻANIA SIĘ w muzyce: to "umarł w butach", nic Ci
nie pomoże i żadna Etiuda ani żadne Preludium nie zostanie przez Ciebie nigdy
porządnie zagrane. Za prawdziwość tych stwierdzeń mogę dać głowę. Musisz uświadomić sobie - jaki gatunek dźwięku Cię
interesuje w odniesieniu do konkretnego utworu lub - nawet - jego fragmentu,
frazy, motywu itp, dokonać wyboru i próbować zacząć szukać tego, co wydawałoby
Ci się OK. Podejrzewam, że ćwiczysz bardzo mechanicznie i - że
wartości, jakie Cię aktualnie interesują - to bezbolesne i technicznie
sprawne zagranie "pierwszej strony szenastkami w tempie 144 /
ćwierćnuta". Jak się zdaje, idziesz w niezbyt dobrą stronę, bo w ogóle
nie zajmujesz się TECHNIKĄ. Technikę można kształtować jedynie przez pracę
nad tzw. aparatem gry - czyli zajmując ucho i wyobraźnię tym, co naprawdę
WAŻNE z punktu widzenia celu, a jeśli tym celem nie jest WYRAZ MUZYCZNY,
zaczyna się fatalna "komedia pomyłek"... Widzisz - to wszystko nie tak łatwo da się opisać nawet
w wielu zdaniach BEZ MOŻLIWOŚCI pokazu i bez demonstracji żywego brzmienia... PROPONUJĘ: przyślij mi na kasecie, zrobionej nawet na
najpodlejszym sprzęcie domowym, nagranie utworów, z którymi masz najwięcej
kłopotu. W odpowiedzi otrzymasz nagranę kasetę z uwagami, przykładami
rozwiązań. To na ogół skutkuje bardzo dobrze - a nic nie kosztuje. Proponuję: przeczytaj list nadesłany także dzisiaj przez
Xiumina doprawdy wybitnie utalentowanego chińskiego pianistę z Singapuru, z
którym - za pośrednictwem właśnie kaset - pracuję od paru lat... Piszesz: "Jeżeli mógł by mi Pan podpowiedzieć
jakieś sposoby rozluźniania ręki, żebym tak się tego nauczyła, żeby już o tym
potem nie myśleć, byłabym bardzo wdzięczna!" Odpowiadam od razu: NIE NAPINAJ MIĘŚNI bez potrzeby!
Niech ich napięcia będą w PROPORCJI do napięcia MUZYKI, jaką grasz -
FILIGRANU (preludium) nie da się rzeźbić siekierą... NIE GNIEWAJ SIĘ na mnie! Ja chcę Ci naprawdę pomóc -
jednak dochodzenie do mistrzostwa w dyscyplinie, którą chcesz uprawiać,
bardziej jest związane z umysłem i wyobraźnią niż, obawiam się, jesteś sobie
dziś jeszcze w stanie wyobrazić. Niech Cię to nie deprymuje, byłoby to fatalne! Walcz,
działaj - zwycięstwo musi być Twoje! A poza wszystkim - pytaj i pisz dalej! Serdecznie pozdrawiam - sk Z kolei doszedł: Mail 4 Witam ponownie! A więc tym razem może zaczne od wytłumaczenia
tego co powiedziałam o Jeżeli chodzi o akordy, chodzi o to, że nie
mogę ich zagrać luźno i Jednak mi chodzi bardziej o "barwę
dźwięku" zagranych akordów. Na ostatniej lekcji Pan kazał mi zagrać
akord i po zagraniu go automatycznie rozluźniać rękę, żeby dźwięk był
"miększy", ale jak ja rozluźniam rękę, to automatycznie palce Pomysł z nagraniami utworów jest całkiem
niezły, szczerze mówiąc też Ja mógłabym się na Pana gniewać?? Czuje, że
to co Pan pisze, bardzo mi Bo właśnie z tym mam chyba największy
problem: że gram zbyt Do usłyszenia, B. Nooo...! OK! Po pierwsze cieszę się, że się nie
obraziłaś i nie zraziłaś (ludzie są bowiem nie tylko dobrzy -
jak kiedyś pięknie powiedział w tytule jednej ze swoich powieści Gustaw Morcinek,
ludzie dość często są także dziwni...). Jedziemy wobec tego dalej! Co do pomysłu nagrania - ponawiam
propozycję i widzę ją tak: nie ma potrzeby czekać, aż utwory zostaną przez
Ciebie doszlifowane - nagraj je teraz zaraz, gdy sa w takim stanie, w którym
widać najwięcej błędów. Bo sytuacja jest taka sama, jakbyś do dentysty
chciała pójść po pomoc dopiero wówczas gdy będziesz miał wyleczone zęby. Nie
przejmuj się też ani szumami sprzętu ani stanem pianina - wszystko to
nieważne. TO, o co CHODZI - potrafimy wysłyszeć i tak... A czas ucieka... Masz więc ręce całkiem ok w sensie
możliwości grania wszystkiego. Lidia Grychtołówna ledwie bierze oktawę, a Rapsodię
nt Paganiniego Rachmaninowa grała zgoła fantastycznie. Wspomniany na tej
stronie Leopold Godowski, superwirtuoz klasy globalnej i ponadczasowej
zarazem, też miał bardzo drobne dłonie i krótkie palce. Czego to dowodzi? Ano
tego, że GRA SIĘ ROZGRYWA w głowie - w pierwszym rzędzie; pianistyka nie ma
nic wspólnego z podnoszeniem ciężarów. Piszesz: "zagrać akord i po zagraniu
go automatycznie rozluźniać rękę, żeby dźwięk był "miększy", ale jak
ja rozluźniam rękę, to automatycznie palce Mój komentarz: wyrażasz się wystarczająco
precyzyjnie, nie ma problemu, spoko - jak mówi Xiumin (poznajcie się,
zerknij na fotki
z kursów olsztyńskich). Co do akordów - to nie ma w nich niczego
strrasznego i trzeba je grać tak jak pojedyńcze dźwięki: lekko, bez WCISKANIA
palców i DOPYCHANIA ich dłonią oraz ręką w głąb klawiatury. Najważniejsze, by
w ogóle ZACZĄĆ słuchać STREFY - czyli - nie przebijać dźwięku. WBIJANIE
akordu (jakiegokolwiek dźwięku w ogóle) w klawiaturę, podobnie, jak WSZYSTKO
CO CZŁOWIEK CZYNI - ma swój początek w WYOBRAŹNI... "Zajrzyj" do swojego wnętrza i
odpowiedz sobie na pytanie: czy Ty w ogóle PLANUJESZ (i to ZE SZCZEGÓŁAMI)
zagranie jakiegoś określonego w CHARAKTERZE EMOCJONALNYM dźwięku, czy po
prostu grasz, a potem najwyżej stwierdzasz, że COŚ się udało lub nie udało? Wszystko co się z nami dzieje, nasz
przyszły los, szczęście lub nieszczęście - pomijam spadającą z dachu cegłę
lub choroby uwarunkowane genetycznie - ZALEŻY w największym stopniu od tego
JAK i O CZYM myślimy, jak WIDZIMY i oceniamy SIEBIE, ludzi i Świat wokół nas... TAK samo albo jeszcze bardziej TO, co
wychodzi spod naszych palców na instrumencie, ZALEŻY od jakości (aktywności i
kreatywności) naszej wyobraźni oraz sprawności działanie (szybkości
transmisji komunikatu) naszego systemu nerwowego. "Palce tak TAŃCZĄ - jak im
świadomość razem z podświadomością w duecie zagrają...". Od tego nie ma
odwołania i dlatego w tę właśnie stronę musisz się teraz zwrócić. Innej drogi
NIE MA. Tylko nie umiejący obchodzić się z klawiaturą muszą trawić godziny na
usprawnianiu funkcji palców, bo - dla myślących TAK JAK TRZEBA, czyli zgodnie
z naturą CZŁOWIEKA, MUZYKI i FORTEPIANU - ten ostatni jakby zanika, jak mówi Leif Ove Andsnes, doprawdy rewelacyjny
pianista norweski: na fortepianie trzeba grać ZAPOMINAJĄC o klawiszach - to
nie tylko ideał, to niby trudne, ale OSIĄGALNE, zapewniam Cię! - i wszystko
toczy się zupełnie w innym wymiarze. (nawiasem mowiąc: "Człowiek był i
zawsze pozostanie w łączności z Naturą, gdy próbuje zrywać te więzy - wchodzi
w Chaos"; to Coleridge.) Piszesz, powtarzam: "zagrać akord i
po zagraniu go automatycznie rozluźniać rękę, żeby dźwięk był
"miększy", ale jak ja rozluźniam rękę, to automatycznie palce
"puszczają" klawisze i dźwięk cichnie. Nie wiem jak to dokładnie
opisać, ponieważ mam mały zasób słów." Mój kolejny komentarz: jeżeli grasz akord
i PO ZAGRANIU rozluźniasz rękę, "żeby dźwięk był miększy", to
znaczy, że chcesz zapobiegać pożarowi, który JUŻ płonie albo powodzi, która
JUŻ się właśnie ROZLAŁA...; zasób słów na nic tu nie ma wpływu: wszystko
opisujesz wyraźnie i do końca jasno, tak jak jest. Ale tak się niestety nie da SKUTECZNIE
postępować: ZANIM ZAGRASZ - musisz mieć w Twej własnej wyobraźni GOTOWY plan
(OBRAZ) brzmienia, które chcesz aktualnie uzyskać. Stan napięć w WYOBRAŻONYM
kształcie brzmienia spowoduje, że i w Twojej RĘCE napięcia ułożą się tak -
jak POTRZEBA! Wszak NIE INACZEJ projektujesz napięcia - i - tym samym - UKŁAD,
PROPORCJE napięć wewnątrz dłoni i palców GDY sięgasz np po widelec, nóż,
ołówek czy zegarek - po cokolwiek. Wówczas TAKŻE półświadomie/półpodświadomie
WIESZ, przeczuwasz TO, orientujesz się w miarę dokładnie NA ILE musisz napiąć
(troszeczkę przecież, TROSZECZKĘ) 1, 2, 3, 4 czy 5 palec oraz WIESZ, że ręka
pozostanie JEDNAK WOLNA, swobodna, a w każdym razie NIE-SPIĘTA przez żaden
przypadkowy STRES... - i planowane ZADANIE (wzięcie widelca, ołówka, noża
itp) UDA się bez żadnego
większego trudu zrealizować. Tak samo MA BYĆ w graniu...! Chciałaś PRZYKŁADÓW - oto kolejny:
rzuć swobodną dłoń na klawiaturę
- najpierw bezwładnie i BEZ planu, a potem, RZUĆ ją tak by wsparła się na
którymś z palców - np na 2 lub 3. Powtórz to samo, ale tym razem ZAPLANUJ to
sobie bodaj częściowo, wyobraź sobie, że ENERGIA dźwięku, który za chwilę
"się stanie" - nie będzie WBITA w dno klawiatury jak GWÓŹDŹ W
DESKĘ, ale że - TO CZYSTO WIRTUALNE (czyt: kapitalnie ważne, NAJWAŻNIEJSZE;
TYM człowiek naprawdę ZYJE!) - ta ENERGIA zostanie przez Twoją aktywną
wyobraźnie poprowadzona ZGODNIE z linią, którą kreśli startujący z lotniska
samolot (lekko w górę) i w kierunku rozwoju melodii (jest nią także gama i
pasaż), czyli w lewo lub prawo i w GÓRĘ, zupełnie tak - jak byś była
wiolonczelistą prowadzącym SMYCZEK...! NIE DAJ SPAŚĆ NA ZIEMIĘ "samolotowi
Twego dźwięku"... ... ... !! A swobodnie "spadającej" ręce
pozwól opaść tylko do takiej STREFY BRZMIENIA, którą mogłabyś zaakceptować:
unikaj nadmiernej głośności, hałasu, PRZEBITEGO DŹWIĘKU! Bo, niestety - kiedy człowiek już
"wrąbie się" usztywnionymi PONAD MIARĘ palcami w głąb klawiatury i
dźwięk JUŻ SIĘ STANIE - doprawdy JEST bez znaczenia, co będzie POTEM z
palcami i rękami robił; pianista nie ma możności - w odróżnieniu od smyczkowca
czy "dęciaka" - wpływać na jakość brzmienia PO zagraniu dowolnego
dźwięku...! Przemyśl to! Tobie trzeba poćwiczyć co następuje:
zaryzykuj WSZYSTKO... (wow...!) i RZUĆ akord "w klawiaturę", bodaj
leciutko napinając TEN PALEC, którym chciałabyś podkreślić dźwięk, na którym
od strony artystycznej NAJBARDZIEJ Ci zależy (który chcesz uczynić SŁYSZALNYM
najwyraźniej) - ALE - ale, ale...!!!!! - nie wolno Ci myśleć i PRAGNĄĆ inaczej,
jak jeno - BY SIĘ ten dźwięk nie SKOŃCZYŁ w "czeluściach"
klawiatury, ale - by TRWAŁ w Twojej wyobraźni, w Twoim słyszeniu. Dźwięk
trwa, ROZGRYWA SIĘ w Czasie - Czas jest zaś USTAWICZNYM ROZWOJEM i grając
nawet najkrótsze dźwięki musimy mieć odczucie ich WEWNĘTRZNEGO, PŁYNNEGO
RUCHU. Tylko nuta jest statyczna - jak FOTOGRAFIA - brzmienie, które OZNACZA
- jest żywe, ruchome - jak FILM... "Puszczanie klawiatury" jest
objawem zarówno nienaturalnym, co DLA GRAJĄCEGO bardzo niemilym... Skoro
musisz klawiaturę "puszczać" (jak piszesz), to oznacza to, że ją
przedtem "trzymałaś" - jestem pewien, że tak właśnie WOBEC NIEJ
postępujesz; WIELU TAK CZYNI - z bardzo zresztą niedobrymi dla siebie
skutkami i najzupełniej BEZ JAKIEJKOLWIEK potrzeby...! Widzisz - do swobody w grze NIE DOCHODZI
SIĘ - ona po prostu ma być stale obecna w Tobie, także w graniu akordów, o
których aktualnie rozmawiamy (to wszystko, o czym teraz piszę, piszę i piszę
- dałoby się pokazać w paru sekundach...). Znów PRZYKŁAD: weźmy na warsztat akord
(czterodźwięk) a moll - a/c/e/a: weź go i wirtualnie "włóż" w Twoją
"pustą" (bez zbytnich naprężeń, które musiałabyś po zagraniu
"puszczać) rękę zakończona "pustą" dłonią i pozwól ręce
swobodnie opaść z "fomą" tego akordu na odpowiednie klawisze. Ręka
ma być swobodna - przegub naturalnie też, palce na tyle - leciutko - naprężone,
by UTRZYMAŁY ciężar ręki, który ma być (jest) naturalnym źródłem, magazynem
siły niezbędnej do wydobycia dźwięku. Możesz lekko przyspieszyć spadanie
ręki, palce mają lekko zamortyzować ten "upadek" - brzmienie masz
mieć zaplanowane, wymyśl jakiś OBRAZ, jakoś zabarwij emocjonalnie to
brzmienie, żebyś nie grał PUSTEGO duchowo akordu: on ma PRZEMÓWIĆ - nadaj mu
jakiś określony CHARAKTER, odczuj jego ruch w wyobraźni, poprowadź go słuchem
w "stronę i do góry"... Dygresja: w czasie tego pisania jednym
uchem słuchałem (teraz zaczęła się przerwa) pierwszych występów dwójki
japońskich uczestników Konkursu chopinowskiego. Pierwszy (Japończyk) miał
wiele ładnego nastroju w graniu i było oczywiste, że TWORZYŁ na estradzie, co
szczególnie rzadko się zdarza o godz. 10.00. Mimo tego bardzo często jego
brzmienie, zwłaszcza w szybkich a krótkich przebiegach urywało się, to samo
działo się w akordach (początek Scherza b moll), robił dość śmieszne rzeczy
NIE ŚPIEWAJĄC melizmatycznych chopinowskich ornamentów tylko
"przelatując" przez nie, jakby mu się spieszyło... Druga (Japonka)
grała wprost strasznie - czysto i owszem, ale jakby samą "techniką"
- pusto, jalowo, szybko i bez sensu. Istny Antychopin...! Po zagraniu nie trzeba niczego
"puszczać", bo też niczego nie trzeba wcale "trzymać": ręka
ma pozostać elastyczna, stan fizyczny w TRAKCIE SŁUCHANIA tego co się właśnie
zagrało ma być po prostu MIŁY. Możesz powtórzyć to samo kilka razy i
zwyczajnie zacżąć grać z PRZYJEMNOŚCIĄ - fizyczną, FIZYCZNĄ, jak najbardziej
fizyczną - STALE. Wszystko w fizyce jest FALĄ, granie też
musi mieć tę właściwość - słuchem i wyobraźnią mamy sterować energią tych
falowań, wypełniać je sensownymi i emocjonalnie ciekawymi obrazami - i tyle.
I ma być to GRA, WYPOWIEDŹ, jakiś jej fantastycznie ciekawy rodzaj, a w dodatku
- fizycznie ma to być niesamowicie miłe (byle tylko instrument był jaki/taki
i bodaj jako/tako nastrojony). Zapomnij o bólu - zapomnisz, jak zaczniesz
słuchać. Wczoraj wieczorem z ogromną radością i
satysfakcją słuchałem inauguracji Konkursu. Koncert g moll Mendelssohna grał Dang Thai
Son - wszystko było nadzwyczajne, a przede wszystkim to, że nie było w
jego graniu bodaj jednego PUSTEGO dźwięku. Nie wyobrażasz sobie jak niesamowicie
ogromny, wielki, DECYDUJĄCY WPŁYW na technikę ma ludzka MYŚL. Pewnie się
powtarzam, ale warto to powtórzyc bodaj tysiąckrotnie: Twoja myśl tworzy,
BUDUJE Twoje życie - w każdym jego przejawie - decyduje o Twojej przyszłości
na równi, oczywiście, z Losem - bo nie mamy wpływu na wygraną w Lotka, ból
zęba, kolor oczu albo tsunami. Ale na bardzo wiele - mamy. I tak samo jest w
graniu, a w jego technice - w 99 procentach. Palce na tyle będą sprawne, na
ile otrzymają STOSOWNY IMPULS z "centrali". Dowodzą tego od stuleci
geniusze i idioci - wyglądają podobnie i ręce mają bardzo różne (i jedni i
drudzy), zaś różnią się TYLKO TYM, czego NIE widać... Napisałem Ci ile mogłem. Popracuj kilka
dni Z GŁOWĄ i daj mi znać o uzyskanych rezultatach. ŻYCZĘ POWODZENIA i czekam na dalsze
maile. Pa! Serdecznie pozdrawiam - sk PS Koniecznie wczytaj się w list
Xiumina. Znajdziesz tam samą prawdę o graniu. - i po dłuższej przerwie: Mail 5 Witam ponownie! Taki króciutki mail, chciałam tylko wysłać
"to coś" co udało mi sie Jeżeli chodzi o to nagranie... hmmm, nigdy
nie udało mi się nagrać Do usłyszenia, i mail 6 Witam! Do usłyszenia, Miło znów mieć czas do Ciebie napisać! Jak Ci już wspomniałem, jakość Twego nagrania
mimo wszelkich szumów i trzasków w zupełności wystarcza do wyrobienia sobie
poglądu na istotę Twoich problemów. Są one typowe - nie możesz się
skoncentrować na budowaniu utworu i DOSTARCZANIU SOBIE przy tej okazji FRAJDY
ponieważ słuchasz siebie jak słuchacz koncertowy, a to za mało; przy okazji -
nie zapominajmy, że muzyka JEST formą rozrywki, niekiedy bardzo wysokiego
lotu i jakości nieziemskiej, jak Hamlet, Pan Tadeusz, czy recital Lang Langa z Carnegie Hall, 2004. Nie gniewaj się - mimo, że nasza
korepondencja (przynajmniej częściowo) jest w Internecie, jesteś PUBLICZNIE
ANONIMOWA, tu chodzi o "rzecz samą" - ale, ale doprawdy zanadto
"wytłukujesz" tę Etiudę. Twoja lewa ręka spuszcza klawiaturze
okropny ŁOMOT... Jejuniu! Po co tak strasznie walić? Nie sądź, że jesteś
jedynym przypadkiem na tysiące...! To typowe, niestety. Pamiętam pewnego
młodego Belga, który parę lat temu po jakimś bardzo poważnym kursie odbytym
GDZIEŚ/TAM w świecie trafił do mnie na wakacyjne zajęcia i pokazał, jak mu
kazano ćwiczyć "dla wzmocnienia palców" - to był tylko grubiański
łomot odbywany na subtelnym ciele Etiudy f moll Chopina op. 25 Nr 2. Twoje
palce znęcają się (keep smiling & take it easy) TYLKO nad
Czernym... Weźmy jednak pod uwagę, że tak grając - faktycznie - znęcamy się
wyłącznie nad sobą i instrumentem, z czego bardziej powinno nam być żal
siebie! Grając wszystko tak mocno forte tracimy
dystans do utworu, którego każdy dźwięk atakuje nasz słuch z jednakowo wielką
i jednakowo agresywną siłą. To jest między innymi powód, dla którego stale
zapominasz, że robisz nagranie i dlatego też nie jesteś w stanie utrzymać
uwagi na tym cierpiącym z Twojego powodu OBIEKCIE, Etiudzie op. 299 nr 34
Czernego; nie jesteś wszak masochistką! Co masz zrobić? Proponuję: otwórz lewą rękę i pozwól
palcom opadać na klawisze - jednocześnie przyspieszając ten spadek W WIELKIEJ
SWOBODZIE - bez jakiegokolwiek ich NAPINANIA - na tyle na ile zdołasz.
Energię palców kieruj w tak wyobrażoną głębię klawiszów, by otrzymać dźwięk z
jakby leciutkim akcentem, jednak raczej mezzo niż forte. NIE DOCISKAJ palców
do dna, nie dogniataj; do zagrania tej Etiudy doprawdy wystarczy Ci
odpowiednio sterowane użycie palców - ręka niech prowadzi je w stronę ruchu melodii
jak smyczek, a one niech spadają z ogromnym przyspieszeniem, tyle, że bez
dobijania - ręka wewnątrz jakby pusta, kompletnie swobodna, elastyczna i
ZADOWOLONA! Spróbuj znaleźć perspektywę między
głosami: figuracje, gdy pojawią się w obu rękach równocześnie, traktuj jakby
to były niezależne głosy, góra - np - ciut dźwięczniejsza, dół - np - jakby
tło. To samo w akordach w prawej: akord nie może być zwartą jednorodną plamą
- to współbrzmienie, które ma mieć jakieś WNĘTRZE zbudowane ze zróżnicowanych
dynamicznie głosów. W tej Etiudzie jest z akordami bardzo prosto - najwyższy
dźwięk najśpiewniejszy; tak się prowizorycznie umówmy na dziś. Ale przede wszystkim LEKKOŚĆ i
różnicowanie dynamiki - ORAZ - linia, liNIA, LINIA! Tego nie da się inaczej
zrobić, jak tylko ŚPIEWAJĄC WEWNĘTRZNIE, intonując w myśli, wirtualnie
WSPOMAGAJĄC żywość rozwoju frazy. Na początek spróbuj poćwiczyć nawet
pianissimo i stopniowo "dodawaj gazu" w dynamice, tak, żebyś
ZOBACZYŁA narodziny Formy, a potem (a może przedtem) ODCZUŁA, że TO wysnuwane
jest z Twojej wyobraźni, Twoich odczuć i myśli, a nie z PAMIĘCI!!! To
zupelnie inny proces niż sobie chyba nawet jeszcze dziś tu i teraz
wyobrażasz. DOJDZIESZ DO DOBREGO! Bo najwyraźniej
tego pragniesz! Powtórzmy: technicznie najważniejsza jest lekkość -
lekko przyspieszany spadek palców i kierowanie energii ich JAKBY PASYWNEGO
spadania w możliwie dokładnie ZAPLANOWANĄ GŁĘBOKOŚĆ klawisza, taką, która
gwarantuje brzmienie najdoskonalszej jakości. A muzycznie: PERSPEKTYWA w głosach, nigdy jeden na drugim nałożony
jak skarpety na nogach starej przekupki. Wszystko przejrzyste, dograne - a
nie przebite. No i LINIA we wszystkim, wewnątrz każdego pojedyńczego, nawet
krótkiego/szybkiego i/lub staccato granego dźwięku. Powodzenia! Pozdrawiam serdecznie! Czekam na komentarze, dalsze
pytania i następne nagrania! - sk Hello B.! Przesłuchałem Twoje nowe nagranie Etiudy i nagrania
Bacha – w Etiudzie zauważam KOLOSALNY postęp: jest to już JAKIŚ utwór o
konkretnej formie i jakoś się rozwijający – grany w CAŁOŚCI bez przerw i
niekontrolowanych powórek...! Brawo! Dynamika jakby ciut jeszcze zbyt
jednostajna, ale postęp doprawdy wielki! Bach – FORMA jest (Fuga f moll z II tomu), jednak
muzyka – treść – wydaje się zbyt jednostajna. Zwróć uwagę, że durowy –
pochodzi od durus, czyli – mocny, twardy – zaś minorowy
(molowy) od mollis – czyli – łagodny, i nie utożsamiaj – jak większość
czyni, durowości z radością a minorowości ze smutkiem, wyłącznie. Odcieni i
kolorów ma być znacznie więcej! Weź to pod uwagę! Na teraz kończę. Mamy bardzo wyczerpujący weekend –
Goście i Goście. Bardzo to miłe, ale czasu dla siebie nie zostaje niemal NIC.
Do jutra więc! Powodzenia życzę – cieszę się bardzo, że tak ładnie wszystko
się w Twoim graniu rozwija! Pozdrawiam i do miłego -
sk Aktualizacja: 2007-02-05 |