B. ma ewidentnie poważny kłopot...

Motto: Wyobraźnia jest ważniejsza od wiedzy.

Albert Einstein

 - i napisała... Mail 1

Mail 1

Witam!

... albo raczej... od razu powiem o co chodzi: a więc chodzi o moją etiudę. Do egzaminu zostało zaledwie 2 miesiące, a ja do tej pory nie mogę sobie wyobrazić, że
gram tę etiudę w tempie i nie bolą mnie ręce (chodzi o etiudę
Czernego nr. 34 z op. 299. A dokładniej o 6 taktów, na drugiej stronie,
szkoda że nie mam tych nutek na komputerze, ale mam nadzieje że będzie
Pan wiedział o co mi chodzi. Jest taki fragment (te 6 taktów), gdzie
trzeba trzymać kciukiem w lewej ręce jeden dźwięk a pozostałymi
palcami grać inne dźwięki w odległości oktawy. Ten fragment jest dla
mnie straszny!!! Powoli zagram go bez trudu, ale jak przychodzi mi
grać szybko, na tym jednym fragmencie mam tak spięta rekę, że palce po
prostu przestają mi się ruszać. Jak miałby Pan na to jakąś radę, to
baaardzo prosze o wskazówki. Bo gdy powiedziałem ... [
cenzura],
że w nie umiem tego dobrze zagrać, bo mam sztywną rękę, to [
cenzura] ... nie gramy sztywną ręką, gramy luźno i swobodnie. Szkoda tylko, że ... [cenzura].

Bardzo prosze o pomoc. Do usłyszenia,
B.

Hello B.!

Twój mail natychmiast postawił mnie w "stan gotowości bojowej"... - CZŁOWIEK CIERPI...! Nie zwlekam ani chwili i przynajmniej na pytanie w związku z Etiudą Czernego odpowiadam natychmiast (dawniejsze maile i pytania muszą jeszcze trochę poczekać). Nie pamiętam dokładnie, a i nut tu nie mam przy sobie, ale chyba to Etiuda a moll...? Czy tak?

W każdym razie - jakakolwiek by ona nie była - problem jest jasny:

- jak ręka boli, to znaczy, że spięta, a to z kolei znaczy, że mięśnie są przykurczone. Naważniejszy z nich, a zwłaszcza NAJGROŹNIEJSZY - to mięsień kciuka: jest wielokrotnie większy od innych i jak ON "się zepnie", to koniec z wygodą w graniu.

- jak mięśnie przykurczone, to znaczy, że NIE MA SZANS na korzystanie z ciężaru ręki, a już szczególnie - z DOBRODZIEJSTWA ciężaru poszczególnych palców z osobna.

Co masz w tej sytuacji zrobić?

- ZAWIEŚ (na początek) CAŁY CIĘŻAR swobodnej ręki na pierwszym i piątym palcu (oktawa, od której zaczyna się figuracja, te 6 strrrasznych taktów, o których wspominasz w liście) i sprawdź kilka razy, CZY ISTOTNIE cała ręka jest swobodna aż do bezwładu (na POCZĄTEK jedynie!!!); sprawdź czy przegub autentycznie jest w skrajnym dolnym położeniu i LUŹNY...! 

- unieś palce 2, 3, 4 na tyle w górę, na ile możesz - BYLE nie dopuścić do jakiegoś NIEPRZYJEMNEGO naprężenia. Jak mówi Neuhaus - niech te palce "patrzą w gorę".

- no, i teraz musisz UWOLNIĆ RĘKĘ z poczucia bycia ciężką. "Odpuść" więc jej ciężar ile tylko zdołasz, wykorzystaj do tego celu bark (ramię) i "podciągnij" zbędny w danej sytuacji ciężar ręki w górę AŻ do stanu WEWNĄTRZ ręki, który można by określić jako stan BYCIA PUSTYM - niech ręka zacznie się zachowywać jak "pusta, ale i ELASTYCZNA, giętka rura", przez którą ENERGIA może przelatywać jak neutrina w akceleratorze... Medycznie się to nazywa odciążenie.

- pamiętajmy, że - jak to bardzo ładnie powiedział Claudio Arrau: każde nadmierne (NIEUZASADNIONE potrzebami muzyki) napięcie w dowolnej części ręki BLOKUJE możliwość KONTAKTU z naszą podświadomością i powoduje, że gramy tak jak nam POZWALAJĄ skute kajdanami mięśni ręcę, a nie tak, jak dyktowała by nam nasza WYOBRAŹNIA...

- teraz czas na elementy WIRTUALNE: wyobraź sobie, że gdy palce będą swobodnie spadały na kolejne klawisze - energia wydobywanego dźwięku TYM NIEMNIEJ niech będzie kierowana w tę stronę, w którą kieruje się melodia, a więc w lewo lub w prawo i - dodatkowo - OBSERWUJ, prowadź słuchem wewnętrzny ruch dźwięku tak, jakbyś prowadziła wzrokiem startujacy samolot (patrząc na niego z wystarczająco daleka), a więc niech ten ruch wewnątrz dźwięku odbywa się SPOKOJNIE i płynnie. Podobnie niech też następuje przechodzenie z dźwięku na dźwięk - czyli fizycznie: przepływ ciężaru ręki z palca na palec PRZY aktywnym jednak udziale lekkiego przyspieszenia ruchu palców spadających na klawisze. Jak Godowski powiedział: podstawą wygodnej techniki gry jest umiejętność wykorzystania swobodnego spadku masy ruchomej - nic, tylko próbować, wyciągać wnioski i znów próbować. 

- mimo, iż ręka będzie niejako "uwięziona" z powodu kciuka, pozwól jej (smyczek!) bodaj trochę "prowadzić" jak najswobodniej OPADAJĄCE palce. Głównym celem ruchu "smyczka" jest ODCIĄŻENIE palców, które w żadnym wypadku NIE POWINNY - jak chce niedobra tradycja - z jednej strony walić w klawisze, a z drugiej dodatkowo - być DOCIĄŻANE przez rękę, zaś z trzeciej jeszcze - być trzymane na jeszcze jednej uwięzi porzez nieruchomą jak skała rękę... To jest katorga, którą aktualnie przeżywasz. 

- kieruj więc energię dźwięku stale ku górze i w żadnym wypadku "nie dobijaj" klawiszów do dna. Na początek graj raczej piano i staraj się myślą obejmować jak najszersze grupy dźwięków, tak - by coraz wiecej dźwięków było granych niejako "na jeden smyczek".  

- stale badaj napięcie mięśni, a zwłaszcza - mięśnia kciuka. I stale PROWADŹ, myśl to granie jako melodię leggiero. Zwróć jak najwięcej uwagi na to co w tym czasie robi ręka prawa - uwypukl jej znaczenie, z figuracji w lewej czyniąc tło. 

- pamiętaj też, że napięcia rąk mają niebezpieczną właściwość PRZENOSZENIA SIĘ - z jednej ręki na drugą. Nie gnieć więc prawą ręką klawiatury, by lewa nie zaczęła machinalnie robić tego samego! I odwrotnie...! I w ogole - niegnieć, nie wal, nie bij...! Ale też nie głaskaj, nie ciągnij do siebie klawiatury i w ogóle RÓB (fizycznie) jak najmniej. Tylko to, coostatecznie niezbędne.  

- to co napisałem w odniesieniu do lewej ręki - stosuj też i do prawej.

Uwagi końcowe:

- NIC się nie może jednak udać O ILE nie będziesz szukać takiej dynamiki (spróbuj przebrnąć przez ten tekst) dźwięku ćwiczebnego - na początek, a potem zwyczajnie - każdego jaki zagrasz, która z jednej strony byłaby dla Ciebie akceptowalna jako artystycznie ODPOWIEDNIA, tzn - pasowałaby do Twego wyobrażenia o charakterze konkretnego utworu i konkretnego miejsca w tym utworze, zaś z drugiej - dawałaby Ci także czysto fizyczną satysfakcję jako rzecz MIŁA dla ręki. Zobaczysz za jakiś czas, jak gra na fortepianie może być fizycznie, SENSUALNIE (zmysłowo) przyjemna.

- musisz zdecydowanie przenieść punkt ciężkości Twoich zainteresowań z bolących rąk na wartości estetyczne i artystyczne (ocena wartości w odbiorze i tworzeniu); dopiero wówczas odnajdziesz właściwą drogę ku wygodnej technicznie grze - bolące ręce odbierają Ci szansę dostrzeżenia dobrych rozwiązań. Znajdziesz je z pewnością gdy tylko zaczniesz FAKTYCZNIE, tj PRAKTYCZNIE, a nie tylko gdzieś-tam na dnie duszy interesować się sprawami rzeczywiście dla muzyka-pianisty najważniejszymi

Daj znać jak najprędzej o tym - jak się sprawiłaś. Jak coś niejasne - pisz zaraz! Odpowiem od ręki.   

Pozdrawiam i życzę powodzenia. 

- sk

PS Twojej uwadze polecam także tę stronę oraz w zasadzie i te wszystkie inne tutaj; każda z nich w sumie mówi O TYM SAMYM, tylko innymi słowami i w inny sposób. Wiem, że strasznie trudno jest przedrzeć się przez dżunglę własnej nieświadomości i niemożności - każdy z nas musi to jednak przejść sam. GRATULUJĘ Ci tym niemniej wejścia na jedyną dobrą drogę: niepokoju i ustawicznych poszukiwań. To MUSI prędzej czy później przynieść pozytywne rezultaty: spokój i pewność, że wiesz Co i wiesz JAK masz w graniu robić. Raz jeszcze - POWODZENIA!

PPS W wywiadzie opublikowanym na stronach TifC Prof. Andrzej Jasiński mówi tak: "Najważniejszy jest rozwój kreatywności utalentowanego ucznia. Proponuję mu więc - bądź aktywny, stawiaj sobie bez przerwy pytania i znajduj na nie odpowiedzi. Nie licz na to, że profesor cię wszystkiego nauczy. Łącz inteligencję z emocją, ciągle rób na własny użytek drobne odkrycia, udoskonalające rzemiosło tak, aby służyło wyrazowi."

Zaraz potem nadszedł Mail 2

Po pierwsze chcę bardzo podziękować za tak szybka odpowiedź.
Było mi to bardzo potrzebne! Powracając do sprawy moich nieszczęsnych palców: zaraz po kilkakrotnym przeczytaniu maila poszłam zobaczyć jak to wszystko ma
się w praktyce. I niestety stwierdziłam, że czytając wiem o co chodzi,
ale jak gram, ciągle czuję zmęczenie reki, może nie aż w takim stopniu
jak przedtem, ale jednak. Tym razem chciałam jednak przyjrzeć się
bardziej mięśniom mojej ręki. Zauwazyłam, że, na szczęście, nie boli
mnie mięsień kciuka, ale ścięgno czwartego palca, którego w żaden
sposób nie mogę "rozruszać". I nie wiem jak to zlikwidować...?!

Chciałabym też zauważyć, że nie chodzi tu raczej o jakieś walenie w
klawisze albo wciskanie w nich palców na siłe, rękę trzymam raczej
luźno, ale przy szybkim graniu blokuje mi się tylko ten jeden czwarty
palec, zwłaszcza jeżeli chodzi o wydobycie głośniejszego dźwięku.

Próbowałam dużo razy, czytałam maila po raz kolejny, ale nic to nie
dało (w dodatku jeszcze mam problem z prawą ręką. Napisał Pan, żeby
prawa ręka przejęła główna rolę, a lewa stała się tłem. Ale jak tu w
takim razie zagrać te akordy tak, żeby miały w sobie ładny dźwięk i
podkreśloną najwyższą nutę?? Może mógłby mi Pan napisać jak mam grać
jakoś tak bardziej przykładowo?? Bo ja już nie wiem jak to będzie z
tym moim graniem. (Jak mógłby we mnie Pan obudzić jakiegoś geniusza to
bardzo prosze!)


Do usłyszenia.

B.

Hello!

No, nie denerwuj się! Przez lata grałaś z mniejszymi czy większymi spięciami, a teraz chciałabyś by zjawił się jakiś Kaszpirowski i jednym dotknięciem swoich boskoterapeutycznych dłoni wybawił Cię z kłopotu. Tak się nie da...

Chcę Cię jednak zapewnić, że jeśli - jak piszesz - "czuję zmęczenie reki, może nie aż w takim stopniu jak przedtem, ale jednak", to i tak BARDZO wiele się DOBREGO dokonało. "Nie od razu Kraków zbudowano..."!

Problem z czwartym palcem doskwierał przed Tobą tysiącom jeśli nie milionom grających na fortepianie (Schumann kazał sobie nawet zoperować to ścięgno - bez żadnych pozytywnych skutków zresztą). Problem zniknie dopiero wtedy gdy opanujesz CHĘTKĘ używania tego palca NIEZGODNIE z jego możliwościami, a zwłaszcza - gdy nauczysz się bardziej skutecznie operować dłonią i ręką w ogóle, jako urządzeniami WSPOMAGAJĄCYMI pracę palców.

Twoją aktualną sytuację w kwestii 4 palca porównałbym do problemu malarza, który wprawdzie potrafi namalować nawet bardzo wiele drzew z osobna, ale które jednak na obrazie wcale NIE PRZYPOMINAJĄ LASU...

Problem z 4 czy jakimkolwiek innym z OSOBNA branym palcem wynika, gdy nie czujemy ręki jako CAŁOŚCI - zawsze wówczas NADMIERNIE obciążamy pracą poszczególne palce. Niektóre z nich (2, 3, 1, nawet 5) potrafią wytrzymać więcej, ale ponieważ 4 jest najsłabszy - najczęściej to on właśnie nie daje rady. Jaki mówi moja Teściowa: "gdzie krótko - tam się rwie..."

Piszesz:"Może mógłby mi Pan napisać jak mam grać jakoś tak bardziej przykładowo..." Chodzi Ci pewnie o przykłady ćwiczeń...?

Sprobuję:

- złóż palce prawej ręki w lekko skupioną "pięść", jakbyś chciała zapukać do drzwi i spróbuj na klawiaturze zagrać nią pięciopalcówkę BEZ RUCHU PALCÓW, kręcąc samą dłonią jak płytką - musi to być wyraźny ruch skrętny i powinieneś do tego użyć całej ręki, przynajmniej aż do łokcia włącznie. "Graj" od C do G i odwrotnie lub od D do A, od F do C - bez znaczenia.

Cel: nauczyc się operować DŁONIĄ jako całością, zapomnieć o "drzewach", nauczyć się malowania "lasu"...

- tę samą pięciopalcówkę spróbuj zagrać dłonią z normalnie ułożonymi palcami - korzystając z palców JAK NAJMNIEJ. Skręt ręki niech zostanie! Pamiętaj, że klawiatura jest doskonale płaska i równa – zaś  ręka jest OWALNA, półokrągła, NIEREGULARNA! Ręka nie może być prowadzona "równo, jak po sznurku", równolegle do klawiatury: GWARANTUJE to tylko NIERÓWNOŚĆ brzmienia, bo zarówno siła jak długość każdego palca jest inna i WYRÓWNANIE ich jest kompletną utopią...

Cel: sprawdzić, jakie jest minimum pracy, jaką muszą wykonać Twoje palce, aby sprawnie zagrać tę prościutką formułę. Spróbuj dojść do maksymalnego tempa, żeby było to niemal błyskawiczne, lekkie, łatwe i MIŁE, quasi-glissando. 

- z kolei przejdź do gam granych najpierw przez 1 do 2 oktaw. Dopiero potem można pójśc dalej. Początkowo trochę wolniej, ale zaraz potem zwiększaj tempo. PAMIĘTAJ O ROLI "SMYCZKA"!

Co do grania akordów: nie wiem - jaka jest Twoja ręka? Ile obejmujesz? Opisz mi to, a wrócimy do tematu. Wszystkie aspekty problemu są jednak wszędzie takie same: nie gnieść, nie tłuc, wyprzedzać słuchem, prowadzić dźwięk w wyobraźni, kierować go ku górze itp.

CZAS zawsze ROZWIJA SIĘ, dźwięk trwa (rozwija się) w Czasie - dlatego jego wyobrażenie nie może być STATYCZNE. Ruch dźwięku odbywa się tylko w nas, w naszej wyobraźni, itd.

(Czy zgodzisz się z poglądem, że od tego - JAK i CO myślisz o sobie i innych, ZALEŻY całe Twoje życie, cała Twoja przyszłość...?

Dlaczego z dźwiękiem miałoby być INACZEJ...?)

Piszesz: "Jak mógłby we mnie Pan obudzić jakiegoś geniusza to bardzo prosze!"

                          Odpowiadam: nawzajem...! Czekam pilnie!

A po nim: Mail 3

Witam ponownie!

I już na wstępie przepraszam, że tak Pana zamęczam!
Jednak teraz już chyba wiem na czym stoję, odnośnie moich
nierozluźnionych rąk.  Właśnie wróciłam z lekcji fortepianu, na którym
powiedziałem wszystko mojemu Nauczycielowi, to że męczą mi się ręce, i całą
godzinę spędziliśmy na rozluźnianiu mojej ręki (o dziwo tylko jednej
i to prawej! lewa jest jak najbardziej w porządku). Na tej lekcji już
dowiedziałam się co mi się dzieje. Więc chodzi o mój przegub. Więc
teraz kieruje się o pomoc również do Pana: jak naprawić to co zepsułam
przez kilkuletni okres złego ćwiczenia?? Czy żeby ręka był luźna wystarczy
tylko sobie o tym pomyśleć?? albo raczej cały czas myśleć, i jeżeli
czuję, że mam spiętą ręke, co wtedy robić?? Jest to dla mnie bardzo
ważne, ponieważ bardzo przydałoby mi się to w graniu preludium. Nie
pamiętam dokładnie, które jest to preludium, ale jeśli powiem, że cała
pierwsza strona to szesnastki grane w tempie 144 na pewno będzie Pan
wiedział, o które mi chodzi. Jeżeli mógł by mi Pan podpowiedzieć
jakieś sposoby rozluźniania ręki, żebym tak się tego nauczyła, żeby
już o tym potem nie myśleć, byłabym bardzo wdzięczna!

Z niecierpliwością czekam na odpowiedź i jeszcze raz przepraszam!

Do zobaczenia,
B.

Witaj!

Piszesz: "już na wstępie przepraszam, że tak Pana zamęczam!"

- Odpowiadam: ależ wcale, nie zamęczasz mnie! Po to tu (w Internecie) jestem.

Piszesz: "Jednak teraz już chyba wiem na czym stoję..."

- Komentuję: hmm, troszkę w to chyba wątpię...

Piszesz: "całą godzinę spędziliśmy na rozluźnianiu mojej ręki (o dziwo tylko jednej i to prawej! lewa jest jak najbardziej w porządku.)"

- Komentuję: a przecież ten nieszczęsny 4 palec, którego ścięgno źle działa - jest właśnie w lewej ręce...? Więc co z tą lewą? Ale sama myśl dobra: od początku podejrzewałem, że to usztywnianie prawej POWODUJE problemy w lewej (zobacz moją odpowiedź na Twój 1 mail, na tej stronie - nieco wyżej).

Piszesz: "...dowiedziałem się co mi się dzieje. Więc chodzi o mój przegub."

- Komentuję: przegub najważniejszy... Masz rację!

Piszesz: "jak naprawić to co zepsułam przez...?? Czy żeby ręka był luźna wystarczy
tylko sobie o tym pomyśleć?? albo raczej cały czas myśleć, i jeżeli czuje, że mam spiętą ręke, co wtedy robić??"

- Odpowiadam: recepta na wszystkie TECHNICZNE problemy – głównie - znajduje się w sferze świadomości CELU. Jeśli celem jest coś, co nie jest związane z MUZYKĄ jako SZTUKĄ, czyli sposobem WYRAŻANIA się za pośrednictwem dźwięku: rozwiązanie problemów TECHNICZNYCH po prostu NIE ISTNIEJE. Perspektywą jest tylko- instrumentalna impotencja oraz/lub fizyczny ból.

Dopóki fortepian nie stanie się dla Ciebie tylko INSTRUMENTEM do WYRAŻANIA SIĘ w muzyce: to "umarł w butach", nic Ci nie pomoże i żadna Etiuda ani żadne Preludium nie zostanie przez Ciebie nigdy porządnie zagrane. Za prawdziwość tych stwierdzeń mogę dać głowę.

Musisz uświadomić sobie - jaki gatunek dźwięku Cię interesuje w odniesieniu do konkretnego utworu lub - nawet - jego fragmentu, frazy, motywu itp, dokonać wyboru i próbować zacząć szukać tego, co wydawałoby Ci się OK.

Podejrzewam, że ćwiczysz bardzo mechanicznie i - że wartości, jakie Cię aktualnie interesują - to bezbolesne i technicznie sprawne zagranie "pierwszej strony szenastkami w tempie 144 / ćwierćnuta". Jak się zdaje, idziesz w niezbyt dobrą stronę, bo w ogóle nie zajmujesz się TECHNIKĄ. Technikę można kształtować jedynie przez pracę nad tzw. aparatem gry - czyli zajmując ucho i wyobraźnię tym, co naprawdę WAŻNE z punktu widzenia celu, a jeśli tym celem nie jest WYRAZ MUZYCZNY, zaczyna się fatalna "komedia pomyłek"...

Widzisz - to wszystko nie tak łatwo da się opisać nawet w wielu zdaniach BEZ MOŻLIWOŚCI pokazu i bez demonstracji żywego brzmienia...

PROPONUJĘ: przyślij mi na kasecie, zrobionej nawet na najpodlejszym sprzęcie domowym, nagranie utworów, z którymi masz najwięcej kłopotu. W odpowiedzi otrzymasz nagranę kasetę z uwagami, przykładami rozwiązań. To na ogół skutkuje bardzo dobrze - a nic nie kosztuje.

Proponuję: przeczytaj list nadesłany także dzisiaj przez Xiumina doprawdy wybitnie utalentowanego chińskiego pianistę z Singapuru, z którym - za pośrednictwem właśnie kaset - pracuję od paru lat...  

Piszesz: "Jeżeli mógł by mi Pan podpowiedzieć jakieś sposoby rozluźniania ręki, żebym tak się tego nauczyła, żeby już o tym potem nie myśleć, byłabym bardzo wdzięczna!"

Odpowiadam od razu: NIE NAPINAJ MIĘŚNI bez potrzeby! Niech ich napięcia będą w PROPORCJI do napięcia MUZYKI, jaką grasz - FILIGRANU (preludium) nie da się rzeźbić siekierą...

NIE GNIEWAJ SIĘ na mnie! Ja chcę Ci naprawdę pomóc - jednak dochodzenie do mistrzostwa w dyscyplinie, którą chcesz uprawiać, bardziej jest związane z umysłem i wyobraźnią niż, obawiam się, jesteś sobie dziś jeszcze w stanie wyobrazić.

Niech Cię to nie deprymuje, byłoby to fatalne! Walcz, działaj - zwycięstwo musi być Twoje! A poza wszystkim - pytaj i pisz dalej!

Serdecznie pozdrawiam

- sk

Z kolei doszedł: Mail 4

Witam ponownie!

A więc tym razem może zaczne od wytłumaczenia tego co powiedziałam o
mojej prawej i lewej ręce: na początku myślałam, ze to moja lewa
ręka jest bardziej sztywna, więc cały czas ją ćwiczyłam (nawet podczas
lekcji stukając palcami w stół); pierwszy mail napisałam przed lekcją
fortepianu, natomiast ten drugi - po lekcji. Dlatego napisałam prawie
dwie całkiem różne rzeczy. Ale mój Nauczyciel chyba bardziej się na
tym zna niż ja i w sumie stwierdził to co Pan - że lewą rękę mam
sprawniejszą, a jeżeli staje się sztywna to tylko przez rękę prawą.

Jeżeli chodzi o akordy, chodzi o to, że nie mogę ich zagrać luźno i
swobodnie. Lewą ręką obejmują swobodnie 9 dźwięków, jak się postaram
to 10, natomiast prawą spokojnie oktawę, a gdy chce zagrać 9 dźwięków to
musze chwilę to poćwiczyć...

Jednak mi chodzi bardziej o "barwę dźwięku" zagranych akordów. Na ostatniej lekcji Pan kazał mi zagrać akord i po zagraniu go automatycznie rozluźniać rękę, żeby dźwięk był "miększy", ale jak ja rozluźniam rękę, to automatycznie palce
"puszczają" klawisze i dźwięk cichnie. Nie wiem jak to dokładnie
opisać, ponieważ mam mały zasób słów.

Pomysł z nagraniami utworów jest całkiem niezły, szczerze mówiąc też
już o tym kiedyś myślałam, ale po pierwsze mój "sprzęt" trochę szumi,
po drugie utwory nie są jeszcze całkiem wyćwiczone, a po trzecie -
chyba najważniejsze - moje pianino jest w fatalnym stanie. Ale
postaram się bardzo nagrać to, może kiedyś w szkole, bo to jest naprawdę niezły pomysł.

"NIE GNIEWAJ SIĘ na mnie! Ja chcę Ci naprawdę pomóc - jednak dochodzenie
do mistrzostwa w dyscyplinie, którą chcesz uprawiać, bardziej jest związane
z umysłem i wyobraźnią niż, obawiam się, jesteś sobie dziś jeszcze w stanie wyobrazić."

Ja mógłabym się na Pana gniewać?? Czuje, że to co Pan pisze, bardzo mi
pomoże, ale właśnie wtedy jak "włączę" mój mózg, wyobraźnie i te inne;)

Bo właśnie z tym mam chyba największy problem: że gram zbyt
mechanicznie i zbyt duzo uwagi nie zwracam na "emocje" w grze.

Na razie chyba tyle mam do napisania, w następnym mailu jeżeli sie uda,
może wyślę jakies nagranie, albo nagrania. Mam nadzieje, ze w końcu z
Pana pomocą zrobie pewnego dnia jakies wielkie dokrycie i dużo pytań i problemów automatycznie się wyjaśni.

Do usłyszenia, B.

Nooo...! OK!

Po pierwsze cieszę się, że się nie obraziłaś i nie zraziłaś (ludzie są bowiem nie tylko dobrzy - jak kiedyś pięknie powiedział w tytule jednej ze swoich powieści Gustaw Morcinek, ludzie dość często są także dziwni...).

Jedziemy wobec tego dalej!

Co do pomysłu nagrania - ponawiam propozycję i widzę ją tak: nie ma potrzeby czekać, aż utwory zostaną przez Ciebie doszlifowane - nagraj je teraz zaraz, gdy sa w takim stanie, w którym widać najwięcej błędów. Bo sytuacja jest taka sama, jakbyś do dentysty chciała pójść po pomoc dopiero wówczas gdy będziesz miał wyleczone zęby. Nie przejmuj się też ani szumami sprzętu ani stanem pianina - wszystko to nieważne. TO, o co CHODZI - potrafimy wysłyszeć i tak... A czas ucieka...

Masz więc ręce całkiem ok w sensie możliwości grania wszystkiego. Lidia Grychtołówna ledwie bierze oktawę, a Rapsodię nt Paganiniego Rachmaninowa grała zgoła fantastycznie. Wspomniany na tej stronie Leopold Godowski, superwirtuoz klasy globalnej i ponadczasowej zarazem, też miał bardzo drobne dłonie i krótkie palce. Czego to dowodzi? Ano tego, że GRA SIĘ ROZGRYWA w głowie - w pierwszym rzędzie; pianistyka nie ma nic wspólnego z podnoszeniem ciężarów.

Piszesz: "zagrać akord i po zagraniu go automatycznie rozluźniać rękę, żeby dźwięk był "miększy", ale jak ja rozluźniam rękę, to automatycznie palce
"puszczają" klawisze i dźwięk cichnie. Nie wiem jak to dokładnie opisać, ponieważ mam mały zasób słów."

Mój komentarz: wyrażasz się wystarczająco precyzyjnie, nie ma problemu, spoko - jak mówi Xiumin (poznajcie się, zerknij na fotki z kursów olsztyńskich).

Co do akordów - to nie ma w nich niczego strrasznego i trzeba je grać tak jak pojedyńcze dźwięki: lekko, bez WCISKANIA palców i DOPYCHANIA ich dłonią oraz ręką w głąb klawiatury. Najważniejsze, by w ogóle ZACZĄĆ słuchać STREFY - czyli - nie przebijać dźwięku. WBIJANIE akordu (jakiegokolwiek dźwięku w ogóle) w klawiaturę, podobnie, jak WSZYSTKO CO CZŁOWIEK CZYNI - ma swój początek w WYOBRAŹNI...

"Zajrzyj" do swojego wnętrza i odpowiedz sobie na pytanie: czy Ty w ogóle PLANUJESZ (i to ZE SZCZEGÓŁAMI) zagranie jakiegoś określonego w CHARAKTERZE EMOCJONALNYM dźwięku, czy po prostu grasz, a potem najwyżej stwierdzasz, że COŚ się udało lub nie udało?

Wszystko co się z nami dzieje, nasz przyszły los, szczęście lub nieszczęście - pomijam spadającą z dachu cegłę lub choroby uwarunkowane genetycznie - ZALEŻY w największym stopniu od tego JAK i O CZYM myślimy, jak WIDZIMY i oceniamy SIEBIE, ludzi i Świat wokół nas...

TAK samo albo jeszcze bardziej TO, co wychodzi spod naszych palców na instrumencie, ZALEŻY od jakości (aktywności i kreatywności) naszej wyobraźni oraz sprawności działanie (szybkości transmisji komunikatu) naszego systemu nerwowego.

"Palce tak TAŃCZĄ - jak im świadomość razem z podświadomością w duecie zagrają...". Od tego nie ma odwołania i dlatego w tę właśnie stronę musisz się teraz zwrócić. Innej drogi NIE MA. Tylko nie umiejący obchodzić się z klawiaturą muszą trawić godziny na usprawnianiu funkcji palców, bo - dla myślących TAK JAK TRZEBA, czyli zgodnie z naturą CZŁOWIEKA, MUZYKI i FORTEPIANU - ten ostatni jakby zanika, jak mówi Leif Ove Andsnes, doprawdy rewelacyjny pianista norweski: na fortepianie trzeba grać ZAPOMINAJĄC o klawiszach - to nie tylko ideał, to niby trudne, ale OSIĄGALNE, zapewniam Cię! - i wszystko toczy się zupełnie w innym wymiarze.

(nawiasem mowiąc: "Człowiek był i zawsze pozostanie w łączności z Naturą, gdy próbuje zrywać te więzy - wchodzi w Chaos"; to Coleridge.)

Piszesz, powtarzam: "zagrać akord i po zagraniu go automatycznie rozluźniać rękę, żeby dźwięk był "miększy", ale jak ja rozluźniam rękę, to automatycznie palce "puszczają" klawisze i dźwięk cichnie. Nie wiem jak to dokładnie opisać, ponieważ mam mały zasób słów."

Mój kolejny komentarz: jeżeli grasz akord i PO ZAGRANIU rozluźniasz rękę, "żeby dźwięk był miększy", to znaczy, że chcesz zapobiegać pożarowi, który JUŻ płonie albo powodzi, która JUŻ się właśnie ROZLAŁA...; zasób słów na nic tu nie ma wpływu: wszystko opisujesz wyraźnie i do końca jasno, tak jak jest.

Ale tak się niestety nie da SKUTECZNIE postępować: ZANIM ZAGRASZ - musisz mieć w Twej własnej wyobraźni GOTOWY plan (OBRAZ) brzmienia, które chcesz aktualnie uzyskać. Stan napięć w WYOBRAŻONYM kształcie brzmienia spowoduje, że i w Twojej RĘCE napięcia ułożą się tak - jak POTRZEBA! Wszak NIE INACZEJ projektujesz napięcia - i - tym samym - UKŁAD, PROPORCJE napięć wewnątrz dłoni i palców GDY sięgasz np po widelec, nóż, ołówek czy zegarek - po cokolwiek. Wówczas TAKŻE półświadomie/półpodświadomie WIESZ, przeczuwasz TO, orientujesz się w miarę dokładnie NA ILE musisz napiąć (troszeczkę przecież, TROSZECZKĘ) 1, 2, 3, 4 czy 5 palec oraz WIESZ, że ręka pozostanie JEDNAK WOLNA, swobodna, a w każdym razie NIE-SPIĘTA przez żaden przypadkowy STRES... - i planowane ZADANIE (wzięcie widelca, ołówka, noża itp) UDA się  bez żadnego większego trudu zrealizować. Tak samo MA BYĆ w graniu...!

Chciałaś PRZYKŁADÓW - oto kolejny: rzuć  swobodną dłoń na klawiaturę - najpierw bezwładnie i BEZ planu, a potem, RZUĆ ją tak by wsparła się na którymś z palców - np na 2 lub 3. Powtórz to samo, ale tym razem ZAPLANUJ to sobie bodaj częściowo, wyobraź sobie, że ENERGIA dźwięku, który za chwilę "się stanie" - nie będzie WBITA w dno klawiatury jak GWÓŹDŹ W DESKĘ, ale że - TO CZYSTO WIRTUALNE (czyt: kapitalnie ważne, NAJWAŻNIEJSZE; TYM człowiek naprawdę ZYJE!) - ta ENERGIA zostanie przez Twoją aktywną wyobraźnie poprowadzona ZGODNIE z linią, którą kreśli startujący z lotniska samolot (lekko w górę) i w kierunku rozwoju melodii (jest nią także gama i pasaż), czyli w lewo lub prawo i w GÓRĘ, zupełnie tak - jak byś była wiolonczelistą prowadzącym SMYCZEK...!

NIE DAJ SPAŚĆ NA ZIEMIĘ "samolotowi Twego dźwięku"... ... ... !!

A swobodnie "spadającej" ręce pozwól opaść tylko do takiej STREFY BRZMIENIA, którą mogłabyś zaakceptować: unikaj nadmiernej głośności, hałasu, PRZEBITEGO DŹWIĘKU!

Bo, niestety - kiedy człowiek już "wrąbie się" usztywnionymi PONAD MIARĘ palcami w głąb klawiatury i dźwięk JUŻ SIĘ STANIE - doprawdy JEST bez znaczenia, co będzie POTEM z palcami i rękami robił; pianista nie ma możności - w odróżnieniu od smyczkowca czy "dęciaka" - wpływać na jakość brzmienia PO zagraniu dowolnego dźwięku...! Przemyśl to!

Tobie trzeba poćwiczyć co następuje: zaryzykuj WSZYSTKO... (wow...!) i RZUĆ akord "w klawiaturę", bodaj leciutko napinając TEN PALEC, którym chciałabyś podkreślić dźwięk, na którym od strony artystycznej NAJBARDZIEJ Ci zależy (który chcesz uczynić SŁYSZALNYM najwyraźniej) - ALE - ale, ale...!!!!!

- nie wolno Ci myśleć i PRAGNĄĆ inaczej, jak jeno - BY SIĘ ten dźwięk nie SKOŃCZYŁ w "czeluściach" klawiatury, ale - by TRWAŁ w Twojej wyobraźni, w Twoim słyszeniu. Dźwięk trwa, ROZGRYWA SIĘ w Czasie - Czas jest zaś USTAWICZNYM ROZWOJEM i grając nawet najkrótsze dźwięki musimy mieć odczucie ich WEWNĘTRZNEGO, PŁYNNEGO RUCHU. Tylko nuta jest statyczna - jak FOTOGRAFIA - brzmienie, które OZNACZA - jest żywe, ruchome - jak FILM...

"Puszczanie klawiatury" jest objawem zarówno nienaturalnym, co DLA GRAJĄCEGO bardzo niemilym... Skoro musisz klawiaturę "puszczać" (jak piszesz), to oznacza to, że ją przedtem "trzymałaś" - jestem pewien, że tak właśnie WOBEC NIEJ postępujesz; WIELU TAK CZYNI - z bardzo zresztą niedobrymi dla siebie skutkami i najzupełniej BEZ JAKIEJKOLWIEK potrzeby...!

Widzisz - do swobody w grze NIE DOCHODZI SIĘ - ona po prostu ma być stale obecna w Tobie, także w graniu akordów, o których aktualnie rozmawiamy (to wszystko, o czym teraz piszę, piszę i piszę - dałoby się pokazać w paru sekundach...).

Znów PRZYKŁAD: weźmy na warsztat akord (czterodźwięk) a moll - a/c/e/a: weź go i wirtualnie "włóż" w Twoją "pustą" (bez zbytnich naprężeń, które musiałabyś po zagraniu "puszczać) rękę zakończona "pustą" dłonią i pozwól ręce swobodnie opaść z "fomą" tego akordu na odpowiednie klawisze. Ręka ma być swobodna - przegub naturalnie też, palce na tyle - leciutko - naprężone, by UTRZYMAŁY ciężar ręki, który ma być (jest) naturalnym źródłem, magazynem siły niezbędnej do wydobycia dźwięku. Możesz lekko przyspieszyć spadanie ręki, palce mają lekko zamortyzować ten "upadek" - brzmienie masz mieć zaplanowane, wymyśl jakiś OBRAZ, jakoś zabarwij emocjonalnie to brzmienie, żebyś nie grał PUSTEGO duchowo akordu: on ma PRZEMÓWIĆ - nadaj mu jakiś określony CHARAKTER, odczuj jego ruch w wyobraźni, poprowadź go słuchem w "stronę i do góry"...

Dygresja: w czasie tego pisania jednym uchem słuchałem (teraz zaczęła się przerwa) pierwszych występów dwójki japońskich uczestników Konkursu chopinowskiego. Pierwszy (Japończyk) miał wiele ładnego nastroju w graniu i było oczywiste, że TWORZYŁ na estradzie, co szczególnie rzadko się zdarza o godz. 10.00. Mimo tego bardzo często jego brzmienie, zwłaszcza w szybkich a krótkich przebiegach urywało się, to samo działo się w akordach (początek Scherza b moll), robił dość śmieszne rzeczy NIE ŚPIEWAJĄC melizmatycznych chopinowskich ornamentów tylko "przelatując" przez nie, jakby mu się spieszyło... Druga (Japonka) grała wprost strasznie - czysto i owszem, ale jakby samą "techniką" - pusto, jalowo, szybko i bez sensu. Istny Antychopin...!

Po zagraniu nie trzeba niczego "puszczać", bo też niczego nie trzeba wcale "trzymać": ręka ma pozostać elastyczna, stan fizyczny w TRAKCIE SŁUCHANIA tego co się właśnie zagrało ma być po prostu MIŁY. Możesz powtórzyć to samo kilka razy i zwyczajnie zacżąć grać z PRZYJEMNOŚCIĄ - fizyczną, FIZYCZNĄ, jak najbardziej fizyczną  -  STALE.

Wszystko w fizyce jest FALĄ, granie też musi mieć tę właściwość - słuchem i wyobraźnią mamy sterować energią tych falowań, wypełniać je sensownymi i emocjonalnie ciekawymi obrazami - i tyle. I ma być to GRA, WYPOWIEDŹ, jakiś jej fantastycznie ciekawy rodzaj, a w dodatku - fizycznie ma to być niesamowicie miłe (byle tylko instrument był jaki/taki i bodaj jako/tako nastrojony). Zapomnij o bólu - zapomnisz, jak zaczniesz słuchać.

Wczoraj wieczorem z ogromną radością i satysfakcją słuchałem inauguracji Konkursu. Koncert g moll Mendelssohna grał Dang Thai Son - wszystko było nadzwyczajne, a przede wszystkim to, że nie było w jego graniu bodaj jednego PUSTEGO dźwięku. Nie wyobrażasz sobie jak niesamowicie ogromny, wielki, DECYDUJĄCY WPŁYW na technikę ma ludzka MYŚL. Pewnie się powtarzam, ale warto to powtórzyc bodaj tysiąckrotnie: Twoja myśl tworzy, BUDUJE Twoje życie - w każdym jego przejawie - decyduje o Twojej przyszłości na równi, oczywiście, z Losem - bo nie mamy wpływu na wygraną w Lotka, ból zęba, kolor oczu albo tsunami. Ale na bardzo wiele - mamy. I tak samo jest w graniu, a w jego technice - w 99 procentach. Palce na tyle będą sprawne, na ile otrzymają STOSOWNY IMPULS z "centrali". Dowodzą tego od stuleci geniusze i idioci - wyglądają podobnie i ręce mają bardzo różne (i jedni i drudzy), zaś różnią się TYLKO TYM, czego NIE widać...

Napisałem Ci ile mogłem. Popracuj kilka dni Z GŁOWĄ i daj mi znać o uzyskanych rezultatach.

ŻYCZĘ POWODZENIA i czekam na dalsze maile. Pa! Serdecznie pozdrawiam

- sk

PS Koniecznie wczytaj się w list Xiumina. Znajdziesz tam samą prawdę o graniu.

 

- i po dłuższej przerwie: Mail 5

Witam ponownie!

Taki króciutki mail, chciałam tylko wysłać "to coś" co udało mi sie
nagrać, ale jak juz wspominałam nagranie jest bardzo złej jakości,
niestety, ale mam nadzieje, że Pan cos z tego jednak usłyszy i może
pomoże mi Pan w poprawie mojego grania. Tak szczerze mówiąc ja sama
zauważyłam już parę rzeczy, które brzmią okropnie i jeżeli tylko będę
mogła, to spróbuje to naprawić (chodzi mi przede wszystkim o
ostatnie 3 akordy i w ogóle o akordy). Niemniej jesdnak bardzo proszę
o radę, co zrobić żeby poprawić artykulację?? Myślę, że to chyba o tu chodzi...

Jeżeli chodzi o to nagranie... hmmm, nigdy nie udało mi się nagrać
całego utworu od początku do końca bez błędu, w tempie i te inne, a
poza tym zawsze zapominałam o tym, że sie nagrywam;)  tym razem tez
zapomniałam i to co wysyłałam jest po prostu "ćwiczeniem etiudy"; ćwiczeniem to może i nie jest tak do końca, ale niektóre fragmenty
powtarzają się po kilka razy;)  mam nadzieje, że to Panu nie przeszkadza.

I na dziś to by było chyba na tyle:) Dziękuje za dotychczasową pomoc i proszę o dalsze wsparcie;)

Do usłyszenia,
B
.

i mail 6

Witam!

Ja tylko tak króciutko a propos tego nagrania... Bardzo się ciesze, że będzie Pan miał chwilkę czasu na napisanie mi maila, bardzo przyda mi się jakieś "wsparcie duchowe" ;)  ponieważ mój Pedagog bardzo ale to bardzo chce, zebym grał na popisie. Tak więc prosze o jak najwięcej cennych wskazówek! Z niecierplowością czekam na maila,

Do usłyszenia,
B.

P.S. Mam nadzieje, ze nie będzie Pan miał nic przeciwko jak podeślę
jeszcze kiedyś jakieś nagranie w celu sprawdzenia;) Mam nadzieje, ze
następnym razem "wykombinuję" lepszą jakość;)

Miło znów mieć czas do Ciebie napisać!

Jak Ci już wspomniałem, jakość Twego nagrania mimo wszelkich szumów i trzasków w zupełności wystarcza do wyrobienia sobie poglądu na istotę Twoich problemów. Są one typowe - nie możesz się skoncentrować na budowaniu utworu i DOSTARCZANIU SOBIE przy tej okazji FRAJDY ponieważ słuchasz siebie jak słuchacz koncertowy, a to za mało; przy okazji - nie zapominajmy, że muzyka JEST formą rozrywki, niekiedy bardzo wysokiego lotu i jakości nieziemskiej, jak Hamlet, Pan Tadeusz, czy recital Lang Langa z Carnegie Hall, 2004.

Nie gniewaj się - mimo, że nasza korepondencja (przynajmniej częściowo) jest w Internecie, jesteś PUBLICZNIE ANONIMOWA, tu chodzi o "rzecz samą" - ale, ale doprawdy zanadto "wytłukujesz" tę Etiudę. Twoja lewa ręka spuszcza klawiaturze okropny ŁOMOT... Jejuniu! Po co tak strasznie walić? Nie sądź, że jesteś jedynym przypadkiem na tysiące...! To typowe, niestety. Pamiętam pewnego młodego Belga, który parę lat temu po jakimś bardzo poważnym kursie odbytym GDZIEŚ/TAM w świecie trafił do mnie na wakacyjne zajęcia i pokazał, jak mu kazano ćwiczyć "dla wzmocnienia palców" - to był tylko grubiański łomot odbywany na subtelnym ciele Etiudy f moll Chopina op. 25 Nr 2. Twoje palce znęcają się (keep smiling & take it easy) TYLKO nad Czernym... Weźmy jednak pod uwagę, że tak grając - faktycznie - znęcamy się wyłącznie nad sobą i instrumentem, z czego bardziej powinno nam być żal siebie!

Grając wszystko tak mocno forte tracimy dystans do utworu, którego każdy dźwięk atakuje nasz słuch z jednakowo wielką i jednakowo agresywną siłą. To jest między innymi powód, dla którego stale zapominasz, że robisz nagranie i dlatego też nie jesteś w stanie utrzymać uwagi na tym cierpiącym z Twojego powodu OBIEKCIE, Etiudzie op. 299 nr 34 Czernego; nie jesteś wszak masochistką!

Co masz zrobić?

Proponuję: otwórz lewą rękę i pozwól palcom opadać na klawisze - jednocześnie przyspieszając ten spadek W WIELKIEJ SWOBODZIE - bez jakiegokolwiek ich NAPINANIA - na tyle na ile zdołasz. Energię palców kieruj w tak wyobrażoną głębię klawiszów, by otrzymać dźwięk z jakby leciutkim akcentem, jednak raczej mezzo niż forte. NIE DOCISKAJ palców do dna, nie dogniataj; do zagrania tej Etiudy doprawdy wystarczy Ci odpowiednio sterowane użycie palców - ręka niech prowadzi je w stronę ruchu melodii jak smyczek, a one niech spadają z ogromnym przyspieszeniem, tyle, że bez dobijania - ręka wewnątrz jakby pusta, kompletnie swobodna, elastyczna i ZADOWOLONA!

Spróbuj znaleźć perspektywę między głosami: figuracje, gdy pojawią się w obu rękach równocześnie, traktuj jakby to były niezależne głosy, góra - np - ciut dźwięczniejsza, dół - np - jakby tło. To samo w akordach w prawej: akord nie może być zwartą jednorodną plamą - to współbrzmienie, które ma mieć jakieś WNĘTRZE zbudowane ze zróżnicowanych dynamicznie głosów. W tej Etiudzie jest z akordami bardzo prosto - najwyższy dźwięk najśpiewniejszy; tak się prowizorycznie umówmy na dziś.

Ale przede wszystkim LEKKOŚĆ i różnicowanie dynamiki - ORAZ - linia, liNIA, LINIA! Tego nie da się inaczej zrobić, jak tylko ŚPIEWAJĄC WEWNĘTRZNIE, intonując w myśli, wirtualnie WSPOMAGAJĄC żywość rozwoju frazy.

Na początek spróbuj poćwiczyć nawet pianissimo i stopniowo "dodawaj gazu" w dynamice, tak, żebyś ZOBACZYŁA narodziny Formy, a potem (a może przedtem) ODCZUŁA, że TO wysnuwane jest z Twojej wyobraźni, Twoich odczuć i myśli, a nie z PAMIĘCI!!! To zupelnie inny proces niż sobie chyba nawet jeszcze dziś tu i teraz wyobrażasz.

DOJDZIESZ DO DOBREGO! Bo najwyraźniej tego pragniesz!

Powtórzmy: technicznie najważniejsza jest lekkość - lekko przyspieszany spadek palców i kierowanie energii ich JAKBY PASYWNEGO spadania w możliwie dokładnie ZAPLANOWANĄ GŁĘBOKOŚĆ klawisza, taką, która gwarantuje brzmienie najdoskonalszej jakości.

A muzycznie: PERSPEKTYWA w głosach, nigdy jeden na drugim nałożony jak skarpety na nogach starej przekupki. Wszystko przejrzyste, dograne - a nie przebite. No i LINIA we wszystkim, wewnątrz każdego pojedyńczego, nawet krótkiego/szybkiego i/lub staccato granego dźwięku.

Powodzenia!

Pozdrawiam serdecznie! Czekam na komentarze, dalsze pytania i następne nagrania!

- sk

Hello B.!

Przesłuchałem Twoje nowe nagranie Etiudy i nagrania Bacha – w Etiudzie zauważam KOLOSALNY postęp: jest to już JAKIŚ utwór o konkretnej formie i jakoś się rozwijający – grany w CAŁOŚCI bez przerw i niekontrolowanych powórek...! Brawo! Dynamika jakby ciut jeszcze zbyt jednostajna, ale postęp doprawdy wielki!

Bach – FORMA jest (Fuga f moll z II tomu), jednak muzyka – treść – wydaje się zbyt jednostajna. Zwróć uwagę, że durowy – pochodzi od durus, czyli – mocny, twardy – zaś minorowy (molowy) od mollis – czyli – łagodny, i nie utożsamiaj – jak większość czyni, durowości z radością a minorowości ze smutkiem, wyłącznie. Odcieni i kolorów ma być znacznie więcej! Weź to pod uwagę!

Na teraz kończę. Mamy bardzo wyczerpujący weekend – Goście i Goście. Bardzo to miłe, ale czasu dla siebie nie zostaje niemal NIC. Do jutra więc! Powodzenia życzę – cieszę się bardzo, że tak ładnie wszystko się w Twoim graniu rozwija!

Pozdrawiam i do miłego - sk

 

Aktualizacja: 2007-02-05