Oto mój Przyjaciel i Kolega z ławy szkolnej - Antoni Gryzik. Niżej macie Jego ręką spisaną krótką notkę biograficzną, a potem próbkę
jego niezwykłego stylu - koniecznie zobaczcie...! Bio: Urodzony
w 1947. Studiowałem: na Wydziale Reżyserii Dźwięku PWSM w Warszawie. Poza tym
mam doktorat z literatury na Sorbonie. Publikacje z dziedziny teorii filmu a
poza tym nie zapomniałem grać na fortepianie. 1980 ELO w szachy i handicap 18
w golfa. 171 cm wzrostu, 78 kilo wagi, ale nie robię wrażenia żebym był za
ciężki bo mam tzw. solidną budowę. Pracuję (wstyd się przyznać, że w kraju gdzie pełno
bezrobotnych, mam dwa etaty) jako inżynier od dźwięku i video w TV France 3 oraz jestem profesorem
literatury w Ecole Supérieure de la
Réalisation Audiovisuelle w Paryżu. Mail z 10. 11. 2002: Przeczytałem uważnie Twój artykuł. Wszystko się zgadza,
ale... Czy słyszałeś o metodzie Godowskiego? Ta historia z uczniami Dinu
Lipattiego to właśnie egzemplarz słynnego konceptu tzw "ciążenia masy
ruchomej". Jest spisek milczenia wokół dorobku Godowskiego, bo wielu
ludzi mogło nabić sobie kabzę i zbudować karierę ściagając z Godowskiego.
Przykład takiej postawy? - Neuhaus!!! Uczniem byl Godowskiego i nawet
Godowski sporo szmalu mu dał (nie pożyczył, ale dał, bo on tak dawał ciepłą
rączką, n. p. Szymanowskiemu i Rubinsteinowi dawał koperty jak mu sie
podobało ich granie, bo lubił popierać młodych, a szmal miał, bo nigdy w
historii muzyki żaden pianista nie otrzymał takich honorariów jak on), a
potem Neuhaus oczerniał dorobek Godowskiego jako "bezwartościowy z
punktu widzenia muzyki jako sztuki". Tu, maleńki komentarz: nigdzie, w żadnych
pismach Neuhausa nie spotkałem słowa krytyki Godowskiego ani jego – ogólnie
rzecz biorąc – dorobku. Podobnie sądzę, że jeżeli chodzi o majątek
kiedykolwiek w historii ZAROBIONY przez pianistę, to I Miejsce bezwzględnie
należy się Paderewskiemu, który "był ceniony" pod koniec lat
30-tych XX wieku na 600 mln USD (dziś – najmniej 10 mld USD) [przyp.: S.K.] Teraz w USA zaczyna się wielki renesans Godowskiego i
jeśli by Ci się chciało być "na fali", która nie doszła jeszcze do
Europy to możesz włączyć się jako prekursor. Zobacz www.godowsky.com. Co do Trockiego
[nauczyciel Tośka w PSM II st w Kielcach - niezwykła postać! przyp.: S.K.]
- raz w domu pokazał mi zdjęcie gdzie był jako mały chłopczyk w grupie,
mówiąc: "to jest Leopold Godowski, miałem szczęście uczyć się trochę u
niego". Potem, gdy zapytałem, powiedział, że miał bogatego ojca, który
wysłał go do Wiednia (z mamą); tam został przyjety do tej słynnej szkoły przy
Akademie für Musik, założonej przez Busoniego. Godowski objął jej dyrekcję
gdy Busoni poszedł na emeryturę. Musiał ten Trocki być czymś w rodzaju
cudownego dziecka, bo podobno miał rekomendację Skriabina, żeby się do tej
szkoły dostać. Nie mówił o tym za bardzo, bo chyba w głębi serca się
wstydził, że po tym wszystkim kończy karierę jako nauczyciel w jakimś
zadupiu, jakim w gruncie rzeczy są Kielce jeśli przyjrzeć się temu z góry.
Ale w międzyczasie była rewolucja październikowa i prace przymusowe, które
zniszczyły mu troche ręce i psychikę... Tu, kolejny mały komentarz: Świętej pamięci Jerzy
Waldorff był zdania, że "jeśli w hali dworca PKP w Koluszkach
koncertowałby Pablo Casals,
to w tym momencie byłaby to najznakomitsza sala koncertowa świata". Idąc
tropem myśli Jerzego Waldorffa sądzę, że szkoła, w której uczyli
wychowankowie Godowskiego i Michałowskiego oraz w której pracowały tak silne
indywidualności jak Włodzimierz Dębski (ojciec Krzesimira, który też był
uczniem bądź co bądź NASZEJ SZKOŁY),
o Absolwentach już nie wspominając – może nie tak całkiem pasuje do
naszkicowanego przez Tośka obrazu sytuacji Jego Nauczyciela. [przyp.: S.K.] "Ćwiczeniem na reumatyzm" jest właśnie
etiuda, którą gram na konkursie w pierwszym etapie. Ta etiuda jest przykładem
niezwykle kreatywnego podejścia Godowskiego do materii muzycznej Chopina w
jego opracowaniach wersji etiud. Jakby Ci się chciało ją zagrać, to mogę Ci
przysłać resztę stron. Jest w Finlandii korespondent wydawnictwa Carl Fischer
(N.Y.), które jest jednym z dwóch wydawców mających prawa do tych etiud.
Radziłbym Ci po prostu je kupić i zobaczysz, że da Ci to wiele, wiele radości
i zachwytu. Owszem, są trudne, ale bardzo czesto tak zachwycające, że
zaweźmiesz się i nawet nie wiesz jak szybko dasz im radę! Jest wspaniała
plyta w nagraniu Marc-André Hamelin (Hyperion), którą z pewnościa warto kupić
n. p. przez www.amazon.com (ja tak
kupiłem). Po prostu oderwać się od niej nie daje; Hamelin pisze w przedmowie,
że ostrzega, by nie słuchać obu płyt raz za razem, bo wie, że ludzie wprost
rzucają się na te muzykę, taka jest piękna, niczym na zakazany owoc. Mówi, że
należy to traktować jak kawior - rozkoszować się, a nie zażerać. Uściski itd, itp. - A. Mail z 11. 11. 2002: Bardzo jestem wzruszony tym, że Ci się to podoba, co
piszę. Oczywiście, jestem wrogiem anonimowości. Postaram się jutro znaleźć
jakieś zdjęcie, zeskanować je i streścić też w kilku liniach coś w rodzaju
punktu biograficznego. Ale naprawdę zachęcam Cię, skoro jesteś zawziętym
internetowiczem i doskonale rozumiesz po angielsku - zobaczysz jak Ci się
spodoba strona internetowa www.godowsky.com!
Przeczytaj ją i jeślibyś miał jakieś pytania na temat "księcia
pianistów", którym - co tu ukrywać - jestem rzeczywiście zafascynowany,
zdając sobie jednocześnie sprawę z kontekstu i ograniczeń tej ludzkiej w
końcu choć genialnej osobowości absolutnego samouka, to chętnie opowiem Ci
to, co wiem w uzupełnieniu tego co znajdziesz na owej stronie. Teraz trochę wspomnień. Po raz piewszy usłyszałem w
Paryżu na żywo muzykę transkrypcji Godowskiego gdzieś piętnaście lat temu w
wykonaniu Jorge
Boleta. Był to wówczas jedyny pianista, który ją grał i nagrywał. Był
wierny stylowi pianistyki "złotego wieku" i za to przez dwadzieścia
lat jego kariera strasznie ucierpiała, aż wiatr zmienił kierunek w latach
osiemdziesiątych. Szura
Czerkasski też z tego powodu musiał przenieść się do Europy. Udało mi się
dostać płytę wydaną po jego śmierci z rarytasami; w tym "mój" Wein
Weib und Gesang. Sporo możnaby na ten temat jeszcze opowiedzieć. Nie chcę
być zwolennikiem spiskowej wersji historii. Ale opowiem Ci ciekawostkę. Jak
Rachmaninow nagrał swoją bardzo kontrowersyjną Sonatę b-moll Chopina, ponieważ
wzbudziła ona protesty, zwrócono się do Godowskiego, żeby nagrał swoją
wersję. Chociaż nagrania Godowskiego padły w wiekszości ofiarą wandalizmu w
momencie połączenia się firm Columbia i HMV, udało się znaleźć "po
ludziach" parę zgrzytających płyt. Ale do dziś WSZYSCY Rosjanie grają tę
Sonatę "pod" Rachmaninowa, a zwłaszcza final, jak mydło. Żaden nie
ośmiela się odejść od tej interpretacji. Tylko Marc-André Hamelin
prowokacyjnie nawiązał w swej interpretacji do stylu Godowskiego, w której
dźwięki finału są o wiele bardziej czytelne. I znów mały komentarz: stwierdzenie Tośka,
że "wszyscy Rosjanie" ślepo naśladują interpretacyjny wzorzec dany
przez Rachmaninowa w jego historycznym nagraniu Sonaty b moll Chopina, uważam
za kolejny przykład właściwej Mu dyskusyjnej zapalczywości. Mój ŚP, bardzo
młodo zmarły Szwagier – Włodek Klimczak, który nota bene bardzo
podobnej był natury, tzn. nieprawdopodobnie pojemna pamięć + pełne
przekonanie o słuszności własnego poglądu na dowolną sprawę, wdał się kiedyś
w dyskusję z Tośkiem jeszcze w naszym rodzinnym domu przy Żeromskiego 33 w
Kielcach. Problem dotyczył maderyzacji win, a
dyskusja była tak gorąca, jakby chodziło o podział naprawdę dużego spadku...
Najważniejsze, że się nie starzejemy – jeno nasze dusze się, jakby,
systematycznie i stale maderyzują...! [przyp.: S.K.] Leonard Liebling, który był jednym z pierwszych uczniów
Godowskiego i potem został jednym z najbardziej znanych krytyków muzycznych w
USA, widział w domu Godowskiego wszystkich najwybitniejszych pianistów tamtej
epoki. Przychodzili oni do niego aby dyskutować o problemach techniki i
interpretacji gry tylko natrafiali na jakąś trudność czy watpliwość. Liebling
cytuje z pamieci następujace postacie: Lhevinne, Rosenthal, Hofmann,
Gabrilowitsch, Horowitz, de Pachmann, Hambourg, Bauer, Rachmaninoff,
Paderewski i na tym konczę, bo JA więcej nie pamiętam. Wszyscy oni ostentacyjnie
pochylali się przed autorytetem Godowskiego uznając w nim mistrza nad
mistrzami, rodzaj proroka, innowatora, erudyty, jednym slowem, rodzaj Buddy
pianistycznego. Harold Bauer, który zasłynął brawurą techniczną, wyraził się
kiedyś w wywiadzie prasowym: "w sposób niewątpliwy należy stwierdzić, że
w Godowskim my wszyscy uznajemy naszego mistrza i wzór do naśladowania".
(There is no doubt that he is the master of us all). Józef Hofmann, który
bardzo się z Godowskim przyjaźnił, powiedział któregoś dnia Abramowi Chasins
gdy wychodzili po wieczorze spędzonym u Godowskiego: "Never forget
what you heard tonight, never lose the memory of that sound. There's nothing
like it in the world". (Nigdy nie zapomnij co słyszałeś dziś wieczór,
nigdy nie wypuść z pamięci tego brzmienia. Na świecie nie ma czegoś
podobnego.) Tyle słów świętych na dzień dzisiejszy. Ściskam serdecznie - Antoni Aktualizacja: 2007-02-21 |